Trzymam w jednej dłoni czerwony długopis, a w drugiej brązowy i nie mogę się zdecydować, którym pisać. Ciążą mi one niczym to rajskie jabłko na dłoni Ewy. Ciążą mi one jak moje wybory. Mam taki swój piękny system, który jest tworem być może dwubiegunowej choroby, jednostka ta chorobowa, charakteryzuje się pozorna harmonia pomiędzy własnym wewnętrznym światem kalekiej duszy, a światem zewnętrznym, tym realnym, ustalającym reguły. Jeśli bym miał zdrowe wnętrze, miałbym energetyczny wpływ na zewnętrzność, ale moja energia uległa implozji i wyglada ro tak, jakby ta skurczona wybuchem do wewnatrz ciężka kula wypadła mi z dłoni, i spadała w otchłań głębokiej studni.
Ach, jakiż jest piękny dwubiegunowy świt! Dwa słońca unoszą się nad horyzontem i dwie osoby w jednej sycą się ich energia. Ach, jakiż piękny jest dwubiegunowy zachód dwóch słońc! Dwie osoby w jednej ciągną losy, która ma umrzeć.