Z Waletem, jeszcze z jesieni :)
Przejrzałam dzisiaj swojego photobloga, niemal od samego początku. Oglądając te cudowne zdjęcia z Parysem, wspominając sobie naszą przyjaźń, współpracę i wszystkie wzloty i upadki.... a w końcu jego odejście...
Potem pojawienie się w moim życiu Siwej, a wraz z nią nowy zastrzyk wrażeń i miłości.
Tak się zastanawiam, czy z marzeniami to rzeczywiście jest tak łatwo, że jak się tak naprawdę chce to wszystko jest możliwe.
Moje dotychczasowe marzenia spełniały się, a niedługo potem, wszystko legło w gruzach.
Oczywiście to co mi po nich zostało, jest niesamowite i nigdy takich doświadczeń nie zamieniłabym na nic innego. To wszystko było i jest moje.
Teraz tylko pytanie, czy ruszę tyłek z łóżka, żeby znowu stanąć twardo na ziemi i dążyć do tego, co tak naprawdę sprawia, że jestem szczęśliwa. Boję się, że brakuje mi odwagi i sama sobie jestem w tym przeszkodą.