Jakieś coś pisane na wczorajszym wosie, nie wiem:
- Czekałeś...? - Wyszeptała, przechodząc z niezwykłą gracją przez wysoki próg drzwi wejściowych. Oderwała swój wzrok od zniszczonej podłogi i utkwiła go w niegdyś jeszcze nieludzko przystojnej twarzy młodego mężczyzny. Czując zakłopotanie młodzieńca z zaistniałej sytuacji, które jeszcze podsycało w niej pragnienie zemsty, skryła ciemnobrązowe, piękne oczy poprzez wolne mrużenie lekkich powiek, zdobionych przez gęste, niecodziennie długie i mocne rzęsy dodające spojrzeniu niebywałej głębi.
Momentalnie oderwała wzrok od męskich źrenic, by móc rozejrzeć się po pokoju, w którym w owej chwili obydwoje się znajdowali. Przesiąknięty był on odrzucającym zapachem nikotyny, a każda jego część widoczna była jakby za gęstą mgłą, przez nawały gęstego dymu z palącego się jeszcze, mocnego cygaro.
Zaraz po przestudiowaniu pomieszczenia wzrokiem ponownie zwróciła się do mężczyzny.
- Czekałeś, czy nie...?
Z nadzwyczajną łatwością zwabiła go do siebie siłą podstępnego uśmiechu i pełnym erotyzmu, niebezpiecznym spojrzeniem. Opuszkami palców delikatnie musnęła jego drżący, idealnie wyrzeźbiony tors, a po dostrzeżeniu gry jego zachwycających mięśni, które naprzemiennie kurczyły się i rozkurczały, drobną dłonią ujęła żuchwę, pokrytą dwudniowym zarostem, zbliżyła swoje malinowe usta do lewego ucha mężczyzny i złowieszczo wyszeptała:
- Oczywiście, że czekałeś...
Stanowczo odstąpiła krok w tył i krzyknęła:
- Zeszmaciały, skurwysyński alkoholiku, czekałeś! - Każde wywrzeszczane słowo oddzielała głębokimi oddechami, które niemal echem odbijały się od odrapanych ścian. - No powiedz, że czekałeś. No powiedz, sukinsynu! Doskonale wiedziałeś, że wrócę po swoje... Nie lubię zostawiać po sobie zbędnych niedomówień.
Zdecydowanym ruchem sięgnęła po butelkę pełną whisky, zaś w drugą dłoń wzięła leżące na odległej o krok komodzie, cygaro. Mężczyzna błądził oczami po ciele kobiety, którym to w dalszym ciągu próbowała go uwieść, nie znając w tym umiaru.
Wodziła dłońmi po jego twarzy, niebywale męskim torsie i wplatała swoje długie, kościste palce w jego kruczoczarną czuprynę.
Gdy zbliżyła swoje malinowe usta do jego spierzchniętych, przesiąkniętych alkoholem warg, wyszeptała:
- Bo wiesz, kochanie, tak naprawdę śmiech należy tylko do tego, kto przetrwa...
Szybkim ruchem, z niewyobrażalną jak na kobietę siłą, wycelowała butelką whisky w jego skroń, a widząc pryskającą krew mieszającą się z alkoholem wybuchła demonicznym, lecz jakże gorzkim śmiechem.
Wolno podeszła do komody i z pierwszej jej szuflady wyjęła białą kopertę, w której ukryta była cała masa zdjęć.
Rozdarła ją i wyjęła pierwszą z fotografii. Po niej drugą, trzecią i dziesiątą.
Topiąc się we łzach oglądała uwiecznione na owych zdjęciach ostatnie chwile z życia jej jedynej siostry. Odurzonej, pijanej, nagiej i brutalnie gwałconej przez mężczyznę, który...
W tym momencie spojrzała na ciepłe jeszcze ciało leżące w ogromnej kałuży metalicznej krwi, podarła każde z trzymanych w dłoni zdjęć i obrzuciła nim bladego już trupa.
Zanim skierowała się w stronę wyjścia, wzięła jeszcze w płuca głębokiego bucha cygaro, rzuciła pod nosem tylko ciche: "Gnij...", po czym cały pokój obrzuciła wzrokiem pełnym obrzydzenia i wolno go opuściła.
_____________________________________________________________________________
Niekończąca się historia
przygłuchego echa