Przytłacza mnie już ta myśl o nadchodzących wyborach.
Nie jestem w stanie aktualnie żyć czymś innych,
choćbym bardzo sie starała, ojezu. Nawet w piatek,
chciałam się odpreżyć i zniknąć na chwile, gdzieś pobiegać,
poszybować może. Nie mogłam, wróciłam nawet
wcześniej do domu.
Znowu, cholera, zachowuję się irracjolanie.
Wyjechać, cholera. Tak, Kir. jedziemy niedługo
i mam zamiar przeżyć ponownie katharsis,
jakie przezylam pod koniec lipca w Gibach.
Muszę zacząć szybciej działaś, bo czas leci, cholera.
I dlaczego mam wrażenie, że otaczają mnie sami
ignoranci? Myślę - wykasuję sobie facebooka -
już nie mogę patrzeć i czytać niektórych rzeczy, staram
się, bo tak jak jest w 'Dezyderacie'
"Wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych,
Oni też mają swoją opowieść". Ale mimo to,
kłują mnie w oczy pewne myśli pewnych
myslicieli wziętych zza ściany drewnianej i
dziurawej, za bliskiej mnie bodajże.
Skoczę ze spadochronu, może to
mnie otrzeźwi i nauczy bardziej kochac
innych ludzi. Ale ta miłość,
miłość. Najpiekniejsza w piosenkach.
No, ale chyba trzeba kiedyś dorosnać.
Polska, Polska uber alles.
Niech nad martwym wzlecę światem.
< zdjęcie z wakacji, już nie mam
taki oczojebnych włosów>