'Arszenik i stare koronki' (nie nie zmyli was to zdjęcie - to nie jest żadna komedia romantyczna, lecz prawdziwa czarna komedia).
Wiecie co? Nie przypuszczałam, że komedia z 1944 (!) roku rozśmieszy mnie tak, że przez całe dwie godziny będę płakać ze śmiechu.
Cary Grant był nieziemski. Przystojny, elegancki i zabawny.
A tak poza 'Arszenikiem...':
*Ava Gardner była świetna w 'Mogambo'. Bo Grace Kelly to miałam ochotę zamordować.
*'Bundle of joy' (1956)- głupszego filmu to ja w życiu nie oglądałam, a mimo to - strasznie mi się podobał ^^'
*'All the Fine Young Cannibals' - a tego nie polecę nikomu.
i w końcu:
*'Boy A' (tym razem: 2007) - ten film trzeba obejrzeć koniecznie. Nie tylko ze względu na Andrew G.(;>), ale z uwagi na świetną historię (i taniec naćpanego A.).
Martyuiolo.
PS. Poproszę o jeszcze kilka cegieł na farmie!
PS2. Przepraszam za wygląd tego poniżej, ale nie mogę nic z tym zrobić.
Tutaj, tutaj i tutaj trzy z moich ulubionych fragmentów filmu. A tutaj - zwiastun filmu (jakie to kiedyś były zwiastuny!).