I dream a dream...

To był jeden z najbardziej przełomowych weekendów od dłuższego czasu... ile rzeczy tak waznych może sie zmienić w jeden weekend ? Zmiana konia, i ... wypełnienie pustki w serduchu... To pierwsze to szczęście w nieszcześciu... Będę tęsknić za tą brykająca blondynom która leserzyła na całego i wpatrywała się we mnie tymi swoimi wielkimi, przeszklonymi oczami przekazując mi :" No chyba nie muszę już iść stępem to jest nudne... Może już pójdziemy ?" Mam nadzieję, że będzie jej dobrze cokolwiek z kimkolwiek będzię teraz robić... A brok ? Hmm leniuch nieziemski ;) Ale kilka treningów i wyjazdów w teren i zacznie ochoczo biegać ;) Narazie po pół godzinnej jeździe bylismy spoceni jak po dwu godzinnym treningu ;)  
A co do serducha... Hmm... Łamię wszelkie swoje zasady i jest mi z tym cholernie dobrze ;) Wbrew wszystkiemu jestem szczęśliwa i to bardzo :)  Wszystko się układa. Z tymi paniami na zdjęciu znowu jest super. Jakoś wszystkim powoli ktoś te serducha zapełnia ;) jak nic wiosna idzie :D
Dziękuję za uśmiech i bezsenność.

Dziękuję za podzielenie mych trosk i pomnożenie radości.
Dziękuję za to że jesteś :*