mam dosc udawania, ze jest dobrze.. mam wszystkiego dosc. i tak zawsze zostaje ze wszystkim sama. po chuj inni maja sie mna przyjmowac. w sumie juz dawno powinnam do tego przywyknac. wkoncu i tak jestem jedyna osoba na ktora moge liczyc, bo wszyscy maja mnie w dupie. mega fajnie zajebiscie dobrze. nic juz nie czuje, zupelnie nic,pustka. po chuj to wszystko? no po co? kurwa powaznie mam dosc...