nikt mnie nie kocha.. nikt mnie nie lubi...nie o to tu chodzi.. nie w tym sek...po prostu wlasnie w takich momentach, chwilach jak ta, dochodze do wniosku, ze z tego wszystkiego najbardziej w swiecie nienawidze siebie. Za to co robie, kim jestem. Wiem, ze nic z tym nie zrobie, nie poradze. Czuje sie tak w chuj niepotrzebna i nieudolna? Tak, to dobre slowo. Nieudolna nic w tym moim pierdolonym i zasranym zyciu nie zmienie, nie naprawie... Chcialabym zniknac, tylko jest kolejny pierdolony problem.. Nie potrafie znikac. Co jest kolejnym dowodem na to, ze jestem pierdolonym zalosnym czlowiekiem. Nie chce juz nic, koniec z uzalaniem sie nad soba, chociaz bylo by nad czym pomyslec. Nie chce tego jednak. Jedyne co, to jest mi w chuj przykro i nadal chce zniknac. I kolko sie zamyka i pojawiaja sie mysli co by bylo gdyby...