pora na sen
pora na test, kochanie.
na próbną śmierć
na powiek zamykanie
kończy się dzień
kończy koncertem cykad.
usta układają się w ulubiony kształt. pierwotny stan. los kupił dla mnie 10 plasterków szczęścia na wyprzedaży. korzystam. za to Twoje szczęście jest już przeterminowane. nie uznają reklamacji, nie, nie. bywa, że wstyd sznuruje mi usta. obojętność była królową, lecz ogłaszam koniec jej kadencji. zdejmuję jej koronę. 'czuć' to moja domena. chcę być dla kogoś, nie zatracając przy tym swojej osobowości. lubię być tą naiwną, konserwatywną mną z nietypowymi poglądami, rumieńcami na policzkach. lubię płakać, pogrążona w świadomości, że tak naprawdę nie mam ku temu żadnego sensownego powodu. lubię kontrowersje, absurdalną rzeczywistość. i w gruncie rzeczy lubię siebie. z tym całym workiem wad. bo nie zakręcam tubki pasty po myciu zębów. bo nie ścielę łóżka. bo sypię za dużo herbaty do herbaty. bo cieszą mnie srebrne lampki na miejskiej choince. lubię także ludzi. patrzeć na ich szczęście, odkrywać wyjątkowość każdego z osobna i czerpać z nich inspiracje. słowo 'lubię' zostało już stanowczo nadużyte. dlatego też wystarczy. mimo że lubię znacznie więcej! ;)
wczorajsza wizyta panów Y. i S. zdołała poprawić humor. wyższa szkoła ironii i sarkazmu. moja lodówka nieco ucierpiała, jednak jestem w stanie to znieść dla dobra sprawy. momentami mam wrażenie, że przeoczyłam zbędny kawałek życia, że przeskoczyłam z A do C, zamiast do B. jestem zadowolona. w tym momencie staram się robić wszystko, by nie zakłócić powietrza, które mnie obejmuje. czuję taką świeżość, wdycham je, napawam się jego zapachem do granic możliwości. moim powietrzem są Oni. pachnącym, cudownym, szczęśliwym powietrzem. dającym poczucie bezpieczeństwa. jedyne, co mnie trapi, to fakt, że postanowiłam rozwinąć się nieco bardziej towarzysko, bo ostatnio towarzyszył mi zastój w tej kwestii. ale to tak bardzo wyblakłe i nieistotne w tej chwili. właśnie takiej soboty pragnęłam: upajania się lśniącą słoneczną pomarańczką podczas zimowego, śnieżnego, samotnego spaceru. [fach kobiet- zakupy.] dodać aromatyczna kąpiel oraz humor taty powyżej przeciętnej. jestem radośnie szczęśliwa od lewego pasma żeber po prawe i z powrotem. od szatynkowego czubka głowy po mały palec prawej stopy, ten z pieprzykiem. jestem szczęśliwa wzdłuż i wszerz. wyślę Bogu telegram z podziękowaniem. dziękuję Boże za mandarynki i czwórkę z polskiego stop chciałabym by to trwało wiecznie stop przekaż jej telepatycznie moją radość stop kocham stop
Ty moralny bankrucie. upadłeś na dno. wprawdzie na dno mojego serca, jednakże zawsze to jakieś dno. z całą świadomością wypowiadanych słów, przy asyście mojego anioła stróża, długopisu w gwiazdki i biurkowej lampki, obiecuję, że dołożę wszelkich starań, byś nie zamienił już nigdy ze mną ani słowa. podpisano- ja.