Matura zbliża się wielkimi krokami.
Cieszę się że kończę już liceum, według większości ludzi to najlepszy okres w życiu, ale dla mnie taki nie był, Zupełnie nie pasowałam do mojej klasy, nie odnalazlam się tam w ogóle, Nurtuje mnie myśl jakby moje życie wyglądało gdybym poszła do innej szkoły, do technikium, z innymi ludźmi miałabym do czynienia i nie zerwała przyjaźni.
Obawiam się j. polskiego na tej maturze, bo wypadałoby maturę zdać, a ten przedmiot to moja kula u nogi, o wypowiadaniu się już nie wspomnę, chce tylko przeżyć to, a reszta jakoś pójdzie. Zdaje biologię z której nic nie umiem i nie lubię mojej nauczycielki, może cudem uda się wykrzesać 30% reszta jest mi w zasadzie obojętna.
Nie wiem czy chce studiować, nie przemawia to do mnie narazie, a po za tym nie mam pojęcia co mogłabym studiować.
Największe dylematy to praca, mieszkanie. Mieszkam na wsi i musiałabym szukać pracy 100 km od domu, ale od czerwca będzie utrudniony dojazd pociągami, nie wiem czy mam szukać mieszkania czy dojeżdzać 3h w jedną stronę. Będzie to wyrwanie z mojej strefy komfortu, ale w końcu przecież witaj "dorosłe życie"
To mnie najbardziej przeraża... Co dalej? Co zrobić ze swoim życiem? Nie wiem, zwyczajnie nie wiem.
Czuję, że ja już przegrałam swoje życie. Mam prawie 19 lar i nie wydaje mi się żeby mnie coś dobrego jeszcze spotkało.
Nienawidzę tego kim się stałam i kim zawsze w zasadzie byłam.
Człowiek bez aspiracji, wsytaszony, nieśmiały, ponury, bez własnego zdania i topiący się w morzu rozpaczy i beznadziejności.
To ja