Kolejne opady śniegu przyprawiają mnie o chroniczny ból głowy. Czy nie wystarczy tyle śniegu ile jest za oknem? Coż... moje ubolewania nad niesprzyjającą pogodą raczej nie mają znaczenia i nie miały być głównym tematem dzisiejszej notki :D a więc trwają rekolekcje- mam czas na pilną naukę? Pewnie tak, ale (zawsze jest jakieś "ale") nie potrafię nauczyć się wszystkiego na raz. Od kilku dni, jedyną rzeczą jaką udaje mi się dość systematycznie wykonywać jest uzupełnianie ćwiczenia z historii. Enough! Koniec, dziś nawet nie chcę na nie spoglądać.
Znów cała natura zamarła wraz z moimi oczekiwaniami rychłego ciepła. Jedyną rzeczą na jaką miałbym ochotę to usiąść przy kominku z kubkiem herbaty i patrzeć się w ogień, nie myśleć o różnych, dziwnych rzeczach, nie analizować- zresetować mózg, a jutro (po w końcu spokojnie przespanej nocy) wstać i żyć dalej ze świadomością, że najważniejsze decyzje w moim życiu zostały podjęte. Nieprzyjęcie ryzyka związanego z pewnymi wyborami nie jest tchórzostwem, brakiem odwagi i odpowiedzialności - są rodzajem ucieczki, manifestacją buntu wobec życia...