jakiś czas temu przyszło mi do głowy pytanie, dlaczego wciąż pisze, choć mało kogo, jesli wogóle, to obchodzi? to pytanie często do mnie wracało i chyba jestem w stanie nareszcie sobie na nie odpowiedzieć.
ale ponieważ już znam na nie odpowiedź, nie udziele wam jej, w każdym razie nie wszystkim ;)
najważniejsze jednak jest to, że przeszedłem kryzys, chciałem nawet zmienić się i poczyniłem w tym kierunku poważne zmiany. teraz jednak wiem, że nie potrafie, nie mogę i NIE CHCĘ.
tak, to "NIE CHCĘ" jest najważniejsze :/
szukając sensu znalazłem tylko wiele pytań bez odpowiedzi (lub z odpowiedziami... lepiej nie napisze jakimi...). jednak z tych, na pozór bezowocnych poszukiwań wyniosłem pewną naukę. teraz wiem, że nie szukałem waszej aprobaty, nie chciałem być jednym z was, chciałem być sobą i byście MNIE zaakceptowali. zawiodłem się jednak na was, bo podświadomie szukałem też zrozumienia i sympatii, lecz widać to jeszcze nie mój czas^^
dobra, i tak nie chcecie tego czytać, przecież znacie mnie tak dobrze, że niczym was nie zaskocze :/
jednak gdyby ktoś myślał inaczej, proszę, pomóż mi, nie ty, lecz ty...
bo inaczej już do końca będę pragnął tańczyć brodząc po kostki w krwi wokół porozrzucanych zwłok...