To zjawisko można było podziwiać wczoraj wieczorem obok mojego miejsca zamieszkania ;) czyz nie znajomy teren? a do tego jaki pięknie oświetlony. Pomimo chłodu, który przenikał Lublin dnia wczorajszego , gawiedź z całego Naszego miasta postanawia uczcić koniec wakacji, wkońcu następuje koniec sierpnia... no cóż, jakos trzeba sie z tym pogodzić. Zauważam jednak pewien plus w tak zepsutej pogodzie - nie bedzie AŻ tak żal iść do murów szkolnych [popr. chociaż u mnie jest zawsze taka sama temp. jak na zewnątrz, tyle, że wiatr nie jęczy między uszami wszystkich zebranych w sali] i tak jeżeli coś tyczy się pożegnania wakacji, muszę wszystkim i kazdemu z osobna podziękować za te spędzone cudownie dni:
Dawid - wiesz o tym, że dzięki Tobie te wakacje były cudowne!!, a nawet powiem, iż miejscami lepsze od zeszłorocznych :* i nie dąsaj się już za tamto ;)
Ekipa z rockstar - hmm, ManiuŚ, Jaco i Peres oczywiście - za śmiech, za zabawe, za "czas" spedzony któregoś dnia na budowie i za Wasz całokształt...
Siostra - za liczne, poprawiające nastrój rozmowy
...
Niekonwencjonalna. Oryginalna i niebanalna. Niepokoi mnie tendencja bystrych i błyskotliwych ludzi, do klasyfikowania roczników 1988 w górę już nie według kategorii pokemona i falyn eńdżela, ale po prostu wnioskowania „zero osobowości”. Miałam czas. Przemyślałam rekreacyjnie kilka kwestii i wyciągnęłam pewne wnioski. Mam siedemnascie lat i milion pomysłów na siebie. Wbrew skłonności redaktorów wszelakich mniej, bądź bardziej kompetentnych komisji oceniających blogaski, nie uważam siebie za niebanalną i oryginalną pannę lat naście. Zbyt wielu wpływom idoli, autorytetów, ale też zwyczajnych znajomych ulegam. Mogę sobie wmawiać, że to wszechstronność, że szukam siebie u Poświatowskiej, Kosińskiego, Remarque`a, w głosie pani O`Riordan i pana Davisa, w gorącej czekoladzie i gorącej kąpieli z pianą pachnącą lasem, ale jest to tylko poszukiwanie. Czasami tylko, czasami aż. Wiem, że jestem bogatsza o tych prozaików, poetów, malarzy i muzyków jakich odkryłam, a do jakich zwykli naśladowcy tak szybko się nie dokopią, ale to wszystko. Indywidualistka? Tak. Oryginalna? Niekoniecznie. Razi mnie rasizm. Rasizm, bo nie wolno nam lubić koloru różowego. Osobiście nie jestem zwolennikiem przebierania się za lalkę Barbie w różowym skaju, ale nie dostrzegam wyższości między kolorem zielonym a różowym. Zielonym a niebieskim też nie. Czarnym a białym? Nadal nic. Kolor to kolor. Ocenianie osobowości na podstawie koloru bluzki? Nie tylko subiektywne, ale przede wszystkim śmieszne. Dlatego nie podnieca mnie temat tygodnia, czyli elytarne mundurki. Przemilczmy fakt, że fama krąży po szkole, że ów mundurki mają mieć metkę Reportera. Frustruje mnie szufladkowanie określeniem „brak osobowości”, bo świadczy to wyłącznie o tym, że ktoś nie dostrzega dość istotnej różnicy między stylem a osobowością. Osobowość to kształtowany przez całe życie światopogląd, specyficzna i indywidualna filozofia postrzegania otoczenia, piramida wartości, drabina priorytetów. Styl, to opakowanie. Charakterystyczny styl ubierania się, rodzaj słuchanej muzyki, ulubieni autorzy książek, podziwiani poeci, na te czynniki działa zbyt wiele wpływów, żeby móc mówić o całkowitym indywidualizmie. Zbyt wielu znajomych podrzucało mi płyty, książki, albumy malarstwa, żebym mogła teraz powiedzieć: „Patrzcie! Jestem oryginalna i autentyczna!” W pewnej mierze to samo tyczy się pisania blogów. Tu znajdę jakieś fajne słowo, tu ciekawy epitet, wplotę to w swoją koncepcję i podpisuję się pod tym, jak pod swoim samodzielnym dorobkiem intelektualnym. Tu jakaś piosenka zbyt dobrze odda moje samopoczucie, tu urzeknie wiersz, więc wkleję na swoją prywatną działkę serwera photoblog.pl Bynajmniej nie po to, by się wylansować znajomością takiego-a-takiego artysty. Nie po to, żeby wyraził mnie ktoś na tyle podziwiany przez tłumy, żeby spłynęła na mnie cząstka jego glorii, nie w tym rzecz. Ale to do czego dążę, to apel do rozróżnienia pojęcia stylu i osobowości. Bo osobowość to chyba nie jest suma przeczytanych książek i ilość płyt na półce. Przyznaję się otwarcie do tego, że fascynują mnie poglądy i gusta pewnych osób, przez co poszerzam swoje horyzonty, co nie zmienia faktu, że nie ma takiego autorytetu, który wpłynąłby na moje poglądy religijne, czy zmusiłby do zmiany kolejności na mojej piramidzie wartości - równie łatwo mogliby przecież powiedzieć, że szkoła nie jest ważna...