Mój mały mężczyzna przybija żółwia :*
wczoraj (no mamy już 8 minut po pólnocy :D) przyjechał do ciotki, a ja czuje jakby to było z milion lat temu...
ja już przygotowałam butelki z okrropnie zimną, lodowatą wodą - tradycja musi być: kto pierwszy ten lepszy, a że zwykle to ja lądowałam w wannie z wodą o poranku lub wiadro/ wąż ogrodowy już był na mnie przygotowany, no więc ty razem trzeba wstać wcześniej :) Zawsze pozostaje mi śnieg zgarnąć z parapetu ... bo przecież piękna zima tej wiosny -.-
nie żałuje +4 kg które się pojawiły niewiadomo skad w te dni świąteczne ...
pokochałam prace mojej siostry i starania mamy - 25 rodzajów słodkości przecież samo się nie zje :D
jutro pewnie rozjazdy po rodzinie, więc topienie Magdy odpada ... no ale pogoda też nie za dobra ... pierwszy lany poniedziałek po przeprowadzce do Zakliczyna i bieganie z wiadrami/wężem ogrodowym po ogrodzie na bosaka ... mmm, to się już nie powtórzy, ten zimowy klimat już taki zostanie <wyjazd na 2 tygodni do hiszpani potrzebny od zaraz>
przemoczenia do suchej nitki życzę, bo tradycje trzeba utrzymywać :D