photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 23 LIPCA 2011

Oetztal.

 

Takiego mętliku w głowie nie miałam od dawna. 

Jako, że nic nie dzieje się przypadkiem, wszystko czego teraz doświadczamy jest konsekwencją naszych wcześniejszych działań i podjętych decyzji, to, że jestem w Tyrolu, jest zamierzone, pożadane było przez moją podświadomość i oznacza, że potrzebuję samotnych wypraw górskich, innego schematu dnia, relaksu, myślenia w innym języku, poznawania nowych ludzi i ich obyczajów, dostarczania organizmowi czystego powietrza, językowi innych smaków a oczom innych krajobrazów.

 

Sam wyjazd był bardzo trudny. Z jednej strony zmiana planów i motywu przewodniego, z drugiej strony dość dobre relacje z kilkoma osobami utrudniały pożegnanie i długą rozłąkę. Czasem jednak warto zrobić krok od by potem hipotetycznie powróć ze zdwojoną siłą napędzoną tęsknotą.

Mądrość wyróżnia się tym, że po popełnieniu błędu, człowiek skłania się do próby analizy czynu i wyciągnięcia odpowiednich wniosków. Stworzenie nauki dla siebie, na podstawie własnych błędów nierzadko bywa bolesne, aczkolwiek jest częste i najbardziej efktywne. Wszyscy charakteryzujemy się pewnym stopniem głupoty, ale każda próba naprawy błędu, nawet przez samą zmianę toku myślenia, zmniejsza poziom głupoty baaardzo powoli. Mądrość jako siła świadomości i umiejętności przeobrażania teorii w czyn, z sukcesem. Ostatnio pojawiło się w moim słowniku słowo: samozadowolenie, samosatysfakcja. Nic innego niż świadomość własnej wartości, radość z dokonanych rzeczy.

 

Uważam, że przeliczyłam się w swojej mądrości wynikającej z doświadczenia z zakresu relacji damsko-męskich. Myślałam, że przeżyłam już na tyle dużo, że jestem w stanie przewidzieć siebie i uniknąć niepotrzebnych problemów. Z pewną wiedzą można też ostrzegać innych.

 

Mój błąd polega na zbytnim altruizmie w stosunku do mężczyzn. Doszło w moim życiu do pewneo strasznego podziału. 
W przyjemnej atmosferze wyciągam od danej osoby to co w niej najlepsze. Sama dając z siebie to co dobre, bo cały proces jest konsekwencją sympatii. W momencie pojawienia się problemów, wad, niekomfortowych sytuacji, miarą tego jak mi zależy jest zniknięcie, odsunięcie się od osoby. Złe słowo, zły dialog skutkuje unikaniem kolejnych okazji do rozmów, aby nie kontynuować łańcucha złych emocji, nie psuć dalej wizerunku osoby, której to wizerunek już jest zły. Tym samym czas milczenia jest czasem autoregeneracji relacji. Po tej ciechej fazie chętnie analizuję przyczyny i skutki. Przychodzi moment nauki i wyciągania wniosków. Są to myśli i czynności, które przeplatają się z codziennymi czynnościami, prostymi rozmowami, pracą etc. Niewyjaśnienie sprawy bardzo mnie boli. Przełykanie cieżkich kalibrów ( większych problemów interpersonalnych) może być swego rodzaju masochizmem. Warto umieć, warto chcieć rozmawiać. Praktyka czyni mistrza. Jest to nie tylko narzędzie do budowania przyjaźni, miłości, szeroko rozumianego związku, ale i droga do samorozwoju, wzbogacanie swojego słownika, droga poznania siebie i innych ludzi. Jest to tym ciekawsze od bycia psychologiem, że poznajemy ludzi nam bliższych. 

Kompromisy - dość tajemnicza sprawa. Wymaga raz uległości a raz stanowczości. Wydaje mi się, że jest to część natury człowieka. Wydaje mi się również, że da się nią manipulować. Dla tych, którzy znają takie pojęcie i wprowadzają w życie, powinni być szanowani, bo przez pojście na kompromis przemawia szacunek do 2 osoby, miłość, dalsza chęć współdziałania...

Czy to egoistyczne, jak powiem, że chciałabym się otaczać ludźmi potrafiącymi się odpowiednio wysławiać? Przychodzi mi na myśl pewne hasło, które kiedyś przeczytałam, które mi przypasowało: Podnieca mnie inteligencja. To jest jak motto przewodnie budowania swojej grupy znajomych. Zawsze twierdziłam, że co do znajomości, to lepiej stawiać na jakość a nie ilość. Cenię siebie, więc chcę się otaczać ludźmi cenionymi. To nie może brzmieć i być odbierane jako poczucie wyższości. W każdym kręgu różne osobistości są różnie odbierane i za jednorazowe umiejętności cenione. Nie może być więc podziału na lepszą czy gorszą grupę ludzi. Jest podział na dane cechy. 
Co się dzieje w momencie, gdy 2 osoby, z 2 różnych kręgów się spotkają? Dodatkowo stwierdzą, że inne światy są warte poznania, są ciekawe i mimo wyraźnego niedopasowania się do istniejących w danych kręgach zasad, brną w nie dalej. Może taka odskocznia od tego, co dla nich zwyczajne jest aktualnie silne potrzebna, ale zaistnieje w przeciwnych kręgach jest z natury rzeczy niemożliwe. To jest jak przyjęcie się ciała obcego do ludzkiego ciała. Może i się zarośnie, ale zawsze będzie ciałem obcym. 
To co ludzi pociąga do obcych miejsc i ludzi jest chęć poznania, tajemnicy. Póki jest coś do odkrycia, brniemy w sprawę coraz głębiej. Odnajdujemy tyle nowości i niepojętych dla nas spraw, że łakniemy danej rzeczy coraz bardziej. Są sprawy, które staną nam kiedyś przed oczami całkiem nagie. Gdy odkryjemy rzecz w 100%,, z każdej strony, dostrzeżemy każdy kolor, nierówność i miarę, nabiera automatycznie szarego koloru. Przestaje nas interesować i zaczynamy szukać nowości w innym miejscu. Człowiek teoretycznie jest zagadką samą w sobie: od strony funkcjonalnej, intelektualnej... Ale miarą zagadki jest nasza ciekawość. Ode mnie zależy, czy dany obiekt jest w 100% odkryty, czy chcę zadawać pytania dalej. Moja obawa co do związków partnerskich z mężczyzną jest następująca: Z chwilowego szaleństwa oddam się cała ( fizycznie nie będzie miał już co odkrywać )  a intelektualnie przestanę go interesować. Będzie na tyle mało dociekliwy, że nuda zbyt szybko wkradnie się w jego mniemanie o mnie. Nie mogę wykluczyć sytuacji, w której mnie to dopadnie. 

W związkach przeraża mnie zazdrość o ukochaną osobę. Jak na moje stadium rozwoju, potrzebę poszukiwania nowości, ludzi, łaknienie różnorodności, próba tworzenia stałego związku jest aktem samouwięzienia. Bo pewnych rzeczy już nie wypada, kilku rzeczy się wymaga. Z moją wylewnością jest to tym bardziej utrudnione. Tak naprawdę nie wyobrażam sobie człowieka, który potrafi spędzić ze mną większość czasu, robi to z chęcią, akceptuje moją naturę, chwile milczenia, chwile szaleństwa, i te charakterystyczne dla artystów momenty zadumy... Spędzanie czasu z drugą osobą to nic innego jak umiejętność swobodnego wymieniania zdań i myśli...

Byłam o krok od możliwości zbliżenia się do osoby, która spełniała podstawowy warunek: Spędzanie czasu... 
Do stworzenia związku potocznie rozumianego nie doszło. 
Dla mnie są to dowody na to, że mój przypadek powinien się skupić na umiejętności życia na własny rachunek, w pojedynkę i nabycia pewnych męskich cech, niż na szukaniu potencjalnych partnerów. 

Drodzy mężczyźni. Potrzebuję was niezmiernie. Uwielbiam być w waszym towarzystwie.
Im więcej podpatrzę, tym lepszą będę kobietą niezależną. 

Bycie teraz w Laengenfeld sprzyja potwierdzaniu się tego założenia. Przebywnie z kobietą, która ma dziecko z mężczyzną od siebie młodszym, typem którego się wystrzegała i z którym obecnie nie żyje, jest dla mnie najlepszym obrazem wróżącym moją przyszłość. Nie pytajcie się o ideały, one się i tak nie trafiają. 
 

Holcombe Waller - The Unicorn

Na codzień jestem optymistą, doszukującym się plusów w każdej sytuacji, doświadczeniu , powodzeniu i niepowodzeniu, w ludziach i w pogodzie.
Poza tym, wszystko ok.

A koszmary są wynikiem niepoukładanych myśli. Ja mam koszmary zbyt często, ostatnimi czasy...