Słoneczny poranek. Około godziny 10. Na drugim piętrze, w pokoju o numerze 32 spał sobie Zbigniew. Zbigniew to 26-cio letni mężczyzna. Nie ma żadnych pasji. Jest informatykiem. Nie jest zbyt pokaźnie zbudowany. Jest szczupły, nosi okulary.
O godzinie 10:02 rozległo się wesołe granie Holly Dolly, był to dźwięk połączenia. Informatyk położył dłoń na stolku. Próbując wychwycić komórkę strącił na ziemię budzik, oraz szklankę z piwem, która się rozbiła rozlewając na dywanie owy napój. Przetarł drugą ręką oczy. Spojrzał na wyświetlacz, dostrzegł, że dzwoni jego dziewczyna. Odebrał rozmowę. Jego głos był zaspany. W trakcie prowadzenia konwersacji coraz bardziej się załamywał. Gdy usłyszał dźwięk przerwanego połączenia zamarł w bezruchu. Rzuciła go właśnie dziewczyna. Wstał z łóżka, był ubrany w czarne jeansy i niebieską koszulkę z żółtą, uśmiechniętą buźką. Wstawił wodę na herbatę i udał się do łazienki aby obmyć twarz zimną wodą. Skończył się myć, gdy wychodził z łazienki dosłyszał dźwięk gotującej się wody. Sparzył sobie herbatę. Usiadł za stołem i przeglądając "Anonse" popijał ją. Gdy skończył, wyszedł z domu. "Dlaczego akurat mnie to spotkało ? Co ja mam robić ? Jaki jest sens mojego życia ?" te i wiele innych myśli kłębiło się w jego głowie. Dochodząc do rozwidlenia dróg nie skręcił tam gdzie powinien iść- do paracy. Jego chora psychika, która łaknęła zemsty kierowała go do sklepu z bronią. Pragnął krwi, zmienił się w ciągu zaledwie jednej godziny. Pewnym siebie kroku wszedł do sklepu. Jego wzrok przykuło wiszące na ścianie MP5. Bez wahania kupił je razem z zapasem amunicjy. Załadował broń i wyszedł ze sklepu. Jego wzrok przykuła para młodych, zakochanych ludzi. Wymierzył bez wahania w nich bronią. Odczuł stres, to była jego piersza ofiara. Drżącym palcem nacisnął na spust. Ciszę panującą na ulicy przeszył strzał. Młody chłopak padł martwy na ziemię, pocisk przeszył jego płuco na wylot. Dziewczyna, która towarzyszyła mu zaczęła się krzyczeć. Zbigniew, który nabrał pewności widząc swój "imponujący" wyczyn, uciszył ją przebijając kolejnym pociskiem jej głowę. Kobieta padła na ziemię. Informatyk ten sposób wyczyścił prawie całą ulicę. Ludzie widząc lejącą się krew i padające jak muchy trupy, zaczęli się chować za ławkami, koszami na śmieci, pojemnikami na listy. Nie wiadomo skąd zjawiła się policja. Zbigniew szarpnął za pusty magazynek i energicznym ruchem na jego miejsce wbił nowy, pełny. Zaczął szarżować na policjantów, w pewnym momencie rozległ się jego psychopatyczny śmiech. Policjanci wyskoczyli z samochodu. Jeden z nich stał się celem Zbigniewa, został przez niego poszatkowany, pociski poprzebijały mu płuca i nerki. Drugi oficer, ukrył się. Wymierzył w terrorystę i oddał strzał. Strzał, który przesądził o walce policji z przestępczością. Zbigniew został trafiony prosto w tętnice podobojczykową. Padł martwy na ziemię zalewając się krwią.
KONIEC !