foto: aha. zdjęć od D. się nie doczekałam, a więc macie: Gdańsk. konkretniej Westerplatte. wiem, że tam praktycznie nic nie ma, ale to miejsce w Gdańsku podobało mi się najbardziej, czuło się tam jakiegoś takiego...ducha. przez to, że nie zostało tam zrobione nic wielkiego i narzucającego się, pozostało miejsce na myśkenie.
sama nie wiem.
wczorajszy dzień był porażajaco dobry. niby nic, ale.. chodziłam z burzą myśli, wróciła wena, a nawet coś na kształt uśmiechu. tylko jestem znów niewyspana.
w poniedziałek nad morze, a tam moja cudna Anna i Maciuś. i jest dobrze.
nadal jednak uważam, że mogłam jechać do tej Warszawy, mamo. ale dobrze, niech będzie.
jestem zmęczona wymyślaniem, rozwiązywaniem, przegadywaniem itp. problemów, więc włączam się na program "jest fajnie, cieszymy się".
bronię się jeszcze przed tym wszystkim, zapieram nogami przez byciem wciągniętym w nieokiełznany szał i brak mózgu, a jedynie czystą emocję. ale już wiem, że to tylko kwestia czasu. patrzę na to, co piszę i jakie to wszystko jest przepełnione tym, co myślę. nie ucieknę.
wszyscy, którzy kiedykolwiek rozpisywali się o zapachu róź, kłamali. przecież róże nie pachną. pachnie za to aspiryna, którą wrzuciłam do wody. kwiatki nie wydają się póki co szczęśliwsze z tego powodu.
mam potrzebę iść na jakąś bibę, bo Angeluśś dziś niejako zaspała sobie i nie wyszło z Szachtów nic.
a może pójdę na spacer.
a może nie.
mam potrzebę Misakiego. xD
www.formspring.me/sweetzuzi < eee, no ^^