O jakosci juz sie nie wypowiadam.
Dzisiaj odbieram ostatnią wypłate ; - (
C.D str. 5
(...)
Blaze zamknął drzwi, włączył bieg i wyjechał z parkingu, a gdy już wyprowadził forda na jezdnię, wcisnął gaz do dechy. Samochód szarpnął się, zarzucając tyłem po twardo ubitym śniegu, a Blaze nadepnął z całej siły na hamulec, porażony nagłym atakiem paniki. Co ja wyprawiam, zapytał sam siebie. Co ja sobie myślę ? Jechac bez George'a? Złapią mnie, zanim ujadę pięc kilometrów. Albo nawet szybciej, na najbliższych światłach. Nie mogę jechac bez Georga.
Ale przecież George nie żyje.
Pieprzenie! Przed chwilą z nim gadałem. Poszedł do knajpy na piwo.
Nie żyje.
- O rany, George - jęknął Blaze, garbiąc się nad kierwonicą. - Ja nie chcę, żebyś nie żył. Żyj, proszę Cię.
Przez chwilę siedział nieruchomo. Silnik pracował bez zarzutu, nie stukał ani nic, chociaż był zimny. Strzałka paliwa pokazywała trzy czwarte baku. We wstecznym lusterku błebił się dym z rury wydechowej, biały i lodowaty.
George nie wyszedł z piwiarni. Nie mógł wyjśc, bo niewszedł. George nie żyje. Od trzech miesięcy. Blaze poczuł, że zaczyna dygotac.
Po jakimś czasie wziął się w garśc, wdepnął gaz i ruszył. Na najbliższych światłach nikt go nie zatrzymał, na następnych też nie. Wyjechał z miasta i też go nikt nie zatrzymał. Kiedy mijał rogatki Apex, robił już osiemdziesiąt kilometrów na godzinę. Od czasu do czasu samochód trafiał kołem na zamarzniętą kałużę i ślizgał się lekko, ale Blaze'owi to nie przeszkadzało. Pozwalał się nieśc poślizgowi. Jeździł po oblodzonych drogach już jako nastolatek.
Poza miastem dodał gazu do dziewiędziesięciu pięciu i dopiero zaczęła się jazda. Reflektory obmacywały drogę jasnymi palcami długich świateł, a zaspy po obu stronach odpowiadały roziskrzonymi odblaskami. Kurde, ale się student zdziwi, jak przyprowadzi swoją studentkę do samochodu, a tam tylko puste miejsce. I co wtedy usłyszy ? Ty matole. Ostatni raz gdzieś z tobą poszłam. Ostatni raz.
- Poszedłam - powiedział głośno Blaze. - Jak studentka, to powie : poszedłam.
Uśmiechnął się na tę myśl, a uśmiech odmienił jego twarz nie do poznania. Włączył radio. Było ustawione na jakąś rockową stację. Zczął kręcic gałką, aż znalazł coutry. Zanim dojechał do chałupy, zdążył się już rozśpiewac na cały głos i kompletnie zapomniec o George'u. (...)
C.D.N