Straciłam ostatnią nadzieję. Po policzkach spływają mi łzy, w tle unosi się poniższa piosenka. Ale ty nigdy nie poddasz się. Może jednak jest w tym tunelu odchudzania i dla mnie jakieś światełko? Może nie wszystko jeszcze straciłam? Nienawidzę się, a jednak postanowiłam walczyć. Już nie dla innych, a dla siebie. Chcę być piękna, chcę czuć się piękna.
Myśl o jedzeniu towarzyszy mi od otwarcia oczu rano, do ich zamknięcia wieczorem. Gubię się w swoich postanowieniach. Niczego już sobie nie obiecuję, bo im częściej to robię, tym bardziej jestem zawiedziona. Opycham się jedzeniem, a bulimia zjada mnie, moje marzenia i moje szczęście. KONIEC TEGO.
Niedługo pójdę już spać. Dzisiejszego wieczoru pomodlę się o siłę do walki i mam nadzieję, że budząc się rano, będę już na dobrej drodze, drodze bez powrotu, z której nie będę mogła zawrócić i w końcu dotrę do ideału.
Nie liczę już kalorii. Nie chcę po raz kolejny przeżywać tego, co kiedyś.
Nie poddam się, już nigdy więcej.