dopóki walczysz - jesteś zwycięzcą. nie wiem ile w tym prawdy, ale wciąż to robię. nie poddaję się. walczę sama ze sobą. walczę, żeby móc przejrzeć się w lustrze i powiedzieć "jejku, jestem naprawdę zgrabna i śliczna". walczę, żeby móc bez krępacji pokazać się w stroju kąpielowym. walczę, by nie nosić dwa rozmiary za dużych ubrań. walczę, żeby nie wstydzić się oglądania zdjęć na których jestem. a Wy, dlaczego walczycie? i czemu jeszcze nie osiągnęłyście swojego celu? jedzenie to jedna z głównych życiowych funkcji - oto odpowiedź. kochamy jeść, nasz byt wokół tego się kręci. ale mamy w sobie coś jeszcze - siłę woli. same o wszystkim decydujemy. ludzie chudną po sto kilo, a my miałybyśmy nie zrzucić dziesięciu? bzdura!
moje problemy z odżywianiem trwają już kilka lat. poważne zaburzenia włączyły się około rok temu. nigdy nie miałam nadwagi. utrzymywałam się w granicy. moja najwyższa waga osiąga 62 kilogramy. to właśnie do niej zwykle dobijam, po tygodniowym obżarstwie. w styczniu ważyłam 49 kilo. był to dla mnie ogromny sukces, niestety krótkotrwały. nie przeszłam na stabilizacje żeby bezpiecznie wyjść z diety (było to wtedy około 400kcal przez trzy tygodnie) - wraz z wyjazdem na ferie zaczęłam jeść w ogromnych ilościach wszystko co kaloryczne, tłuste, słodkie, niezdrowe. przytyłam. od tamtej pory moje tygodnie opierają się na tyciu i chudnięciu. waga potrafi wahać się o 10 kilo w ciągu dwóch tygodni. co ja o tym myślę? zrobiłam ogromny błąd zaczynając dietę czterystu kalorii. zepsułam działanie metabolizmu i sprezentowałam sobie klatkę, z której od tamtej pory nie mogę się uwolnić. nie jestem w stanie jeść tysiąca kalorii dziennie. moja codzienność to 8000kcal, lub nic. wierzę, że tym razem będzie inaczej. dzisiaj jestem o dwóch kawach, jutro też planuje nie brać nic do ust, ale może w piątek kupię sobie jogurt. a w sobote zjem jakiś owoc. powoli będę próbowała jeść coraz więcej. zaczynam chodzić na siłownie, chcę wykupić miesięczny karnet. za miesiąc urodziny. 46 kilogramów byłoby dla mnie najlepszym prezentem. zasługuję na to, żeby podobać się sobie.