Uwielbiam soboty takie jak ta. Uwielbiam noce z Nim spędzone, budzenie się obok Niego i leżenie w łóżku do późna. Właściwie to przemawia przeze mnie czyste lenistwo, ale w końcu mam na nie czas. Weekend to czas tylko dla nas i niech tak pozostanie. Nie mam ochoty na przyjmowanie żadnych gości, martwienie się obiadem, sprzątaniem, nauką. Powiedzmy, że w sobotę mnie to nie dotyczy. Zdecydowanie bardziej wole masaż robiony przez Niego w środku nocy. Na tę i kilka innych przyjemności lubię sobie pozwolić.
Czuję się bardzo optymistycznie, dopóki nie pomyślę o jutrze. Jutro- niedziela- koniec weekendu.Ale póki co mam jeszcze sobotę. Cieszy mnie, że nie mam czasu na przemyślenia. Czasem można zgłupieć. Ale każdy dzień kończy się dla mnie puentą. Niekiedy dobrą, niekiedy trochę gorszą. Ale jaka by nie była, zawsze i tak się pojawia i niesie ze sobą kolejną zaliczoną lekcję życia.
Fajnie jest mieć brata. Już teraz mogę powiedzieć, że fajnie jest mieć dwóch braci. Jeden z nich często działa mi na nerwy. Ale to nic. W końcu i tak można się z nim porozumieć w miarę granic możliwości. Prawdę mówiąc, ostatnio coraz częśej jest do zniesienia. Ten nowonarodzony (no prawie) jest tak słodki, że oczu nie mogę od niego oderwać. Ciągle mogłabym go tulić. Tak, tak do czasu. Jak płacze nie jest już tak fajnie. Bo w gruncie rzeczy nie znam nikogo kto lubi budzić się o 3 w nocy i nie spać do rana. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu do 7.00 pamiętam wszystkie daty z historii, wzory z matematyki tudzież inne głupstwa.
Żeganm Was już serdecznie, bo mój Kochany zrobił kolację..