Ten moment jest dla mnie jak święto.
Krzyczę, że nie zabijam siebie, że zabijam Tylera.
Jestem Niezłomną Wolą Joego.
Wszystko pamiętam.
To nie miłość ani nic w tym rodzaju krzyczy Marla
ale ja chyba też cię lubię!
Jedna minuta.
No więc skończyłem czytać książkę. Genialna.
Jak każda książka którą czytam.
Chce napisać coś konstruktywnego ale sie kurwa
troche zgubiłem i sam już nie wiem w co wierzyć.
Gdyby można było ten rok przedstawić jako wykres
to do połowy czerwca był on by prostą linią którą
byłbym ja, a linia ta pokrywałaby się z linią która
oznaczałaby was, czyli społeczeństwo.
No wiecie was którzy nie szukają sensu w tym co
robią tylko niczym astromałpy wykonują polecenia
naciśnij dzwignie, nacisnij przycisk. Nie wiemy dlaczego
to robimy ale nadal pociągamy za wajchę. Pod koniec czerwca
moja linia na wykresie zaczynałaby przypominać fale.
Małą morską fale która raz wychylałaby się od waszej linii
ku górze a raz ku dołowi lecz cały czas systematycznie rosłaby
w obie strony. W połowie litsopada ta linia znowu wraca,
fale maleją i maleją i w tym momencie znowu jestem tylko wami.
Przegrywam, wygrywając waszą ideologie z brakiem marzeń.
Zdjęcie z mojej podróży do czech która
zakończyła się gdzieś Chujwiegdzie w każdym
razie nie w strone czech.