Nati wybrała

 Nati wybrała (tytuł też (też go podyktowałą (i kazałą mi to napisac, chichrając się))).... A wera robiła...A ja pozowałam.... Jedno jest fajne, gdy razem sobie robimy zdjęcia: zaraz wera albo kaja "Ula, ustaw mnie jakoś!" co ja jestem, nie żeby mi to nie łechtało mojego wygórowanego ego, ale naprawdę nie jestem jakąś modelką, ale nie przestawajcie, bo to jest miłe!

Cudny dzień...ehhh ptaszki śpiewały, a chmurki leniwie wędrowały....matko, znów mi się rymy nasuneły! Nie chce rymować, a wychodzą mi rymy, co za życie.... Na biologii sie zagapiłam w okno, było naprawdę ładnie, co ja na to poradzę, nie jestem Bogiem, czy cuś tam, aby sprawować władze nad pogodą.... a szkoda, czasem bym chciała... ale bardziej chciałabym czytać w myślach, by mi się przydało  w sytuacjach życiowych (jak pisanie klasówki) w sytuacjach, gdy ktoś mnie chce okłamać i tak dalej aż do mauretanii...matko, najfajniesze jest jedno: ludzie nawet nie wiedza, ze my (to znaczy ja, nati i czasem ula) że my wiemy dlaczego, po co, kiedy, i co mówi, robi, a nawet czasem myśli...i to jest fajne!!! Dzięki mnie (znaczy...wybitnemu psychologowi (a także psycholowi), ogólnie inteligetniejszej od kogoś) i dzięki nati, która się chichra (znowu) z moich żartów, ula mnie docenia czuje się pięknie! W koncu nie codziennie się rozgyza  kogoś, ogólnie się wie dlaczego ktoś coś robi i tak dalej.... I się ma metody

A (nie) B (nie) C (nie) D (nie) E (nie) F (nie) G (nie) H (nie) I (nie) J (nie) K (nie) L (nie) M (nie)....dobra nie chce mi się pisać, ale boskie to było, tylko szkoda, że cały czas mam wrażenie, że ten ktoś wiedział o co mi chodzi, i mam tez wrażenie, że moje wrazenie jest wrażeniem prawdziwym...ale no cóż, psycholodzy mają to do siebie, że rozgryzają ludzi ile się da

Dobra, dobra kończe temat o sobie, mojej skromnej osobie....dzisiaj sie zapisałam na wolontariat, na sam widok tych malutkich, słodziutkich dzieci zachciało mi się uciekać..... ale szóstoklasiści są fajni, cały czas się na mnie gapili....czemu? nie wiem....zresztą co mnie to....ale są ładni, i znam nawet tajny kod, aby wejść do szkoły...wooow, jestem wniebowzięta, powinnam być jakimś włamywaczem, opowiadałam kai jak to otwierałam samochód....dla ścisłośći: zamknięty, a potem założyłyśmy kaptury, aby nikt nas nie rozpoznał z trójki, najszybszy sposób na szybką, bezbolesną śmierć pod kołami samochodu, tudzież pociągu.....

Zgadnijcie, kto u mnie jest, mówi sennym głosem i zastanawia sie, czy u mnie nie nocować... TAK! fanary rozgrzmiały, macie racje....Nati, siedzi, zajada sie  marchewką (co my, jakieś króliki albo świnki morskie), pije już....6 kawe, zresztą tak jak ja... a książka w toku, znaczy nie pisze jej od kilku...2 tygodnie, ale cóż, no co ja na to poradzę, wena nie pies, nie jak zając ucieka.... co porównanie poetyckie, jeśli tak to można nazwac, chociaż...matko jedyna, co ja ciągle mam z tym....grrr niech się  sylwia odwlai z tymi cholernymi bliźniakami, trojaczkami i chłopakami, z  którymi chodziła w podstawówce (grrr...) a z którymi nie chodziła w liceum (heheh mam szansę....nie jest za poźno! jupiii!!!).....jupiiii.....haha...hehe...hihi...hoho...kiedyś tak gadałam na gg po 5 godzin z rafciem, a to hoho to brzmi jak święty mikołaj....