Serduszko

Jezu jedyna, znowu to samo! Znów aparat wery, znów rozmazane zdjęcie... staje się nudne, ale gdyby nie to, wcale nie pisałabym i dopiero wtedy byłoby nudno!

Z Ulą wypracowałyśmy sobie ciekawy wzrór na pokazanie miłości na migi i na odległość...a to bardzo ciekawe, jak szłyśmy do kościoła to chyba go wymyśliłysmy, jest bardzo ciekawy (połowe "wyrazów" nie znam, robię intuicyjnie, i ślepo wieze że powiem to co chce powiedzieć, a i ufam że ula się nie skapnie) np. składanie rąk na ramionach to chyba "żegnam" (chociaż...dobra, wierze że to dobrze) a pokazanie serduszka palcami...no nie trzeba tłumaczyć, troszkę wkurzające i idiotyczne, ale cóż, to ula, mogę się poświęcić, w końcu stanie na ławce przed peronem i wymachiwanie rękoma należy do rzeczy które wręcz kocham robić... kontynuując, wziełyśmy przykład  z pocahontas i pokazuje rękoma "ama" co znaczy eeee...chyba też żegnam...dziwne

Jak zwykle, Nati spędza u mnie jakieś 1/3 swojego czasu wolnego w środe, czwartek, piątek i czasami w sobotę... a 2/3 tego czasu wolnego to picie kawy i wygadywanie głupot w kuchni, przeklinanie (boże, chroń mnie żeby mama nie usłyszała), a 1/3 to ośmieszanie mojej osoby przez moją "kochaną" rodzinę.... np opowieści o tym, co robiłam gdy byłam dzieckiem....nie! lepiej nie kontynuuować.... ale dzisiaj było fajnie, była Sylwia, był Matek, gdy odezwał się telefon nati z kociokwikiem to pies zaczął szczekać... a sylwia nam pokazała jak to fajnie jest być strzelcem, ogólnie dała nam do zrozumienia, że strzelce są najlepszymi znakami...tere-fere, wymiana spojrzeń i nagła lampka zrozumienia zaświeciła w naszych głowach i tak dalej... jak już strzelce, to odrazu pytanie "kto to jest krzysiek szwed?" jakby nie wiedziała... szwed sylwiu! szwędający się szwed! tak ten szwed! kojarzyła po facebooku ale nic po za tym, dopiero jak jej wspomniałam o komputerach powiedziała "a takkkk....ja to w kompach jestem niebieska! znaczy...zielona!", a potem "to  ten, który powiedział, że masz góralski akcent!" a sylwia: "o wypraszam sobie! ja mogę mieć wieśniacki akcent, ale nie góralski!!!" i powlokła się na górę.... wcześniej oczywiście przysunęła kopa w tyłek matkowi (to u niej częste) mi staneła na stopie ( to akurat nie jest częste) a ja ją kopnęłam  w kolano (hehe na coś się wreszcie przydały długie nogi) i wyjadła połowe czekolady... a jaki zryw dostała na jej widok! W moim domu trzeba walczyć o jedzenie....i dlatego w szkole zawsze znajdzie się miła duszka, która da mi aż połowę kanapki....Nati, dziękuje! ( ale to nie wyklucza faktu, że w kieszeni miałam 40 zeta, i wcale nie byłam głodna...dziwne....od dwóch dni prawie nic nie jem, a nie jestem głodna....)

Nagła integracja z pierwszakami... nawet nie wiedziałam, że oni wiedzią jak mam na imię...siedzę sobie przy stoliku, odrabiam matmę jak na kulturalnego człowieka przystało, a tu nagle jakiś chłopak krzyczy: "Ula! My nie gryziemy!" No to co? Przesiadka? a jakże... Julkę jeszcze znam z podstawówki, siostrę Godula z dziennikarskich a tego chłopaka, nawet nie wiem jak ma na imię, wiem tylko że jest skorpionem...no tak, czytaliśmy razem bravo i zajadaliśmy sie chipsami, przynajmniej moimi ulubionymi...A Nati, paradująca w tę i z powrotem to był cudny widok.... Ale przynajmniej wiem, komu się podobam, i wiem też kto jest fanką miley cyrus (bleeee....) albo harrego pottera (czy ja wiem, czy takie bleee...) i wiem też że pierwszaki mnie lubią!!! JUPI.....

Ale z Nati i Ulą się świetnie gada, cały zcas gadałyśmy o alkoholu, potem się przerzuciłyśmy na sztukę nowoczesną..a potem długieeeee gadanie pod stacją o tym, jacy są ludzie (temat, który wręcz ubóstwiam), wracanie do domu z Nati jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy na świecie! I spotkałyśmy matematyczkę, a potem wywiązała się rozmowa na temat, że pani Kasia jest świetną nauczycielką, no a potem gadadałyśmy o tym, jak to się zmieniłam, o kobietach, o pewnej psycholożce i ogólnie tematów nam nie brakowało....zresztą jak widać, rozumiemy się bez słów, czasem czytamy w myślach....przerzucają się na mnie!