Mały, czarny, na cichutkich, miękkich łapkach, co rano wskakuje na moje łóżko. Przez chwilę szuka odpowiedniego miejsca, badając łapkami teren (i przy okazji depcze mnie, ale mu wybaczam). Najczęściej odpowiednim miejscem okazują się moje nogi/mój brzuch. Kładzie się tamże, zwinąwszy się w czarną kulkę i ani myśli umożliwić mi swobody ruchów, w tej chwili i tak ograniczonej gipsem i bandażami. Nie respektuje zakazu wchodzenia do pokoju - potrafi napierać na drzwi, póki nie ustąpią, po czym wpada z impetem pod łóżko, skąd wyciągnęcie go jest niemal niemożliwe. Kiedy chce jeść, wskakuje na krzesło przy stole w kuchni i miauczy, póki nie otrzyma swoich racji. Niezadowolony suchą karmą, potrafi wziąć sprawy w swoje łapki i dobrać się do smażonej wątróbki. Poluje na gołębie pod nosem sąsiadki-opiekunki "biednych ptaszków", za nic mając jej złorzeczenia i groźby. Źródłem nieustającej inspiracji są dla niego otwarte szafy: mości sobie posłanie na poskładanych w kostkę obrusach/ręcznikach, moich, znajdujących się w stanie nienagannego bałaganu, ubraniach, nawet na czystych talerzach. Niezadowolony ze swoich pazurków, ostrzy je o fotele. Czasami udaje się go namówić na partyjkę ping ponga. Wówczas, z wyrazem najwyższej koncentracji na pyszczku, kiwa głową, obserwując piłeczkę, by w pewnym momencie skoczyć i uganiać się za nią po całym pokoju. Póki ofiara nie znieruchomieje, bo wtedy nasz bohater najczęściej podkula ogon i czmycha. Ma kilka specyficznych rodzajów miauczenia i mruczenia; wsłuchując się w nie, można odgadnąć, co chce przekazać. Zazwyczaj zdystansowany, w przypływie czułości, łasi się i mruczy głośno.
Czasami myślę, że jest o wiele inteligentniejszy od większości ludzi. A innym razem, że to straszny głupek.
Ale uwielbiam głaskać jego lśniącą, czarną sierść i żadne gryzienie/drapanie/inne formy subtelnego protestu z jego strony nie są w stanie zmusić mnie do zaprzestania tego procederu.