Za udostępnienie zdjęcia dziękuję Evay.
Czas akcji: tego samego dnia, po południu.
Miejsce akcji: Słupna Park w M-cach [Mysłowicach] -
ponieważ droga do większości interesujących nas obiektów (Namiot Offensywny, Scena Leśna, Ogródek Piwny) prowadziła p/ murawę, moje glany z "burgundowych" szybko przemianowały się na pokryte błotem. Stan obuwia wszystkich uczestników Off Festival, którzy nie dostosowali się do panujących warunków meteorologicznych, litościwie przemilczę.
Bohaterowie: Głównie ja i Evay - lansująca się vipowskimi opaskami oraz plakietką z napisem "FOTOGRAF";
w mniejszym stopniu inni uczestnicy Off Festival - wśród nich przyjaciele i/lub znajomi Evay (Ania, Póh i jeszcze parę osób, których imion nie pamiętam), tłumy bawiące się na tych samych koncertach, co my.
Akcja: ukrywanie się przed deszczem, dzwonienie do Alicji, która zajęta ratowaniem dobytku z tonącego namiotu, konsekwentnie nie odbierała telefonu, świadome wystawianie się na długotrwałe oddziaływanie hałasu!
Hałas, który będę wspominać szczególnie: Renton.
Wg Evay koncert obowiązkowy. Ponieważ ze wstydem muszę przyznać, że z wyjątkiem promowanej na antenie Trójki Rotofobii (chronologicznie nasz hałas numer jeden), nie miałam pojęcia chyba o ani jednym z grających tego dnia zespołów, do entuzjastycznych reakcji publiczności odnosiłam się dość sceptycznie.
Już po chwili przekonałam się, że nie były one ani trochę przesadzone. Dla mnie, stojącej tuż pod barierką, muzyka odczuwalna była w sposób fizyczny (wibrowanie dźwięku wewnątrz ciała, wrażenie niezależnego poruszania się podłogi). Panowie na scenie dawali z siebie wszystko. I zgromadzeni słuchacze odwdzięczyli się tym samym, przy okazji zapewniając ochronie masę zabawy. Czy dobrej - zależy od "punktu siedzenia". W tym miejscu zaznaczę jedynie, że interwencje w sprawie osób z różnym stopniem skuteczności forsujących barierki, by znaleźć się bliżej muzyków, określić należy jako co najmniej częste.
W moim przypadku nie obeszło się bez obrażeń fizycznych. Bilans tego koncertu to dla mnie kilka siniaków, jedna dziewczyna zrzucona na głowę oraz jeden cios w ucho. Tak, w to ucho; szczęśliwie ziarnina nie wróciła i natenczas cieszę się pięknym, wygojonym industrialem. Na koniec dygresja: ekstaza [muzyczna] potrafi być wyczerpująca. Szczególnie, jeśli jej sprawcami są bardzo przystojni panowie znajdujący się na sforsowanie barierki od Ciebie.
Odcinek trzeci, ostatni nastąpi, jeśli Wera podeśle mi zdjęcia namiotu celem publikacji.