photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 STYCZNIA 2014

7 lat chudych (tłustych?)

Standardzik - przerwa w pracy...Czasem sobie uświadamiam, że jak mam zbyt prostą pracę i nieokreślony termin, to po prostu odkładam tą pracę na ostatnią chwilę, bo przecież "to jest takie łatwe i krótkie, zrobię to później...". I oto mamy efekt - godz. 2:18, a ja siedzę jak debil nad poprawkami do projektu, które miałem wykonać tydzień temu. Ba! Mam do dokończenia projekt dla Grześka, a nawet jeszcze do niego nie zajrzałem i nie wiem ile jest do zrobienia...Trochę będzie jazda...

A skoro już mowa o jeździe - tak, to właśnie dziś mija dokładnie 7 lat od zdania egzaminu na prawo jazdy. Jakie to były lata? I co może oznaczać "tłuste" a co "chude"? Jeśłi chodzi o zbieranie mandatów, lub punktów karnych, to zdecydowanie chude. Anorektyk przy mnie to zapaśnik sumo, lub słoń. Czyściutkie konto przez 7 lat. Oczywiście nie oznacza to, że nie miałem przez ten okres swoich "grzeszków". Wyprzedzanie 4 aut na zakręcie w prawo, wyprzedzanie listonosza w lasku na Czarnorzekach, ścinanie zakrętu przy zjeździe z Czarnorzek (a przy okazji jadący z naprzeciwka bus i delikatne "zarzucenie dupą"...)...o notorycznym przekraczaniu prędkości lub jechaniu "po spożyciu" nie wspomnę. Zdarzyło się jechać nawet pod niezłym wpływem, co do dziś jest chyba moim najgłupszym "wyczynem" i oby jedynym tego rodzaju...Czy przez te 7 lat nauczyłem się czegoś? Niewątpliwie tak.

Unikać jak ognia RaBaRbarów...

A tak poważnie...nie, to było poważne...Parkują jak cioty (albo lepiej - jak kobiety?), cała droga ich, królowie szos, każda droga za wąska, więc oczywiście muszą środkiem jeździć. No ale cóż poradzić. RaBaRbarem po prostu się jest. Z tym się nie walczy, nie ma sensu. To jak walka Don Kichota z Wiatrakami.

A jak już o RaBaRbarach wiemy troszkę, co można powiedzieć o mojej jeździe? Oczywiście ciężko jest siebie samego oceniać. Ba! Ja sam nie lubię siebie nigdy w niczym oceniać. Jednak jeśłi chodzi o jazdę samochodem - uważam, że jestem dobrym kierowcą. Powtarzam: KIEROWCĄ. Nie kumam o co chodzi w samochdach, co zrobić gdy coś się spieprzy, gdy coś stuka w kole, gdy agle bez powodu zgaśnie. Wiem o samochodach niewiele więcej niż kobieta. Ale kierowcą uważam, że jestem dobrym. I tak - chciałbym sobie kiedyś w jakimś wyścigu pojechać tak dla własnej satysfakcji. Oczywiście najlepiej by było Mitsubishi Lancer EVO VII, no ale przecież za marzenia się nie płaci...

Idąc dalej w podsumowaniach mojej przygody za kółkiem - nie obyło się oczywiście bez kolizji. Jedna - łagodniejsza - w zimie w Nienaszowie, kierując samochodem Tomka (brata Gabi) wjechałem w trakcie zajebistej śnieżycy w usypaną na drodze zaspę. A skoro ja jej nie zauważyłem, to trudno, żeby ktoś jadący za mną zauważył mnie i zdążył odpowiednio szybko zareagować. Nic groźnego się nie stało, no ale Audi poszło na złom...

Nieco ciekawszy był przypadek (również w Nienaszowie...), kiedy to jechałem na spotkanie z moją Lubą. Jadący z naprzeciwka Volksvagen Passat wszedł w zakręt ze zbyt dużą prędkością i zderzył się ze mną czołowo. Efekt? Rozbite Renault Clio siostry. Ciekawe, że pierwsze, o czym wtedy pomyślałem było: "Ewa mnie zabije. To nie moje autu. To auto siostry." - czy coś koło tego...

Człowiek w szoku, czy taka mentalność? Żyjemy w takim kraju, że mamy zakodowane w głowie życie w ubóstwie. Rozbijając więc siostrze auto, w dupie miałem to, że omal nie zginąłem, że wystarczyło, aby jeden z nas w chwili uderzenia miał 5 km/h więcej na liczniku i bym z auta nie wysiadł. Najważniejsze było to, że rozwaliłem auto. Szok? Chyba nie, skoro byłem w stanie napisać do Gabi SMSa, że "jednak nie przyjadę, bo mi mama wymyśliła jakieś zajęcie".

Ach Ty Romeo - jakże szlachetnie postąpiłeś...

Podsumowując jednak te rozważania (w końcu trzeba wracać do pracy...) muszę stwierdzić, że jazda samochodem to zajebista sprawa. Nie rozumiem tych, któzy uważają, że umiejętność kierowania samochodem jest zbędna (Gabi...?). Pomijając już fakt, czy się lubi jeździć - jest to po prostu niesamowicie przydatne. Co prawda w chili obecnej nie posiadam swojego własnego autka (a gdzie tu do kupma EVO...), ale niedługo to się zmieni. Oczywiście priorytetem jest wesele w lipcu (kurde, ale za cholerę sobie nie mogę przypomnieć kto się żeni!), więc obecnie nie mam możliwości odłożyć nic kasy, no ale to się zmieni...

No ale jak już się zmieni...

A no właśnie - trzeba coś robić, żeby się zmieniło.

Basta.

Informacje o korroner


Inni zdjęcia: Aaaaaaa hadesfblJa patki91gd;) patki91gdMorze nacka89cwaW kociej kawiarni :) halinam... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24