Jedzenie w lodówce. Około 14 przyjdzie pielęgniarka, żeby zmienić Ci opatrunek. Cieszę się, że Alex został z Tobą na noc. Nie martw się, to że spałaś w ubraniu mówi mi, iż DZIŚ nic między Wami się nie wydarzyło. Postaram się wyrwać wcześniej z pracy, kocham Cię
Mama
Alex? Na noc? Kartka, którą znalazłam przyczepioną do lodówki była co najmniej dziwna. Możliwe, że chłopak wieczór spędził u mnie, ale w pokoju obudziłam się samiuteńka. Pewnie rodzice zajrzeli do mnie, zanim wyszedł... Dosypałam karmy do miski Nali i zajrzałam do lodówki. Kanapki. Z szynką i serem. Zrobiłam krzywą minę i wyciągnęłam patelnię by zrobić sobie jajecznicę. Nie miałam nic przeciwko szynce i serowi, ale po szpitalnym jedzeniu pragnęłam czegoś... zrobionego przez siebie. Byłam piekielnie głodna i już miałam zacząć szukać jajek, gdy usłyszałam na górze jakiś huk. To nie mogła być Nala, bo przed chwilą wypuściłam ją na dwór... Chwyciłam zabójczą broń (czyt. patelnię) i poszłam w kierunku, z którego dochodził dźwięk. Moje bose stopy umożliwiły mi ciche poruszanie się, odgłosy chyba dochodziły z łazienki, koło mojej sypialni. Uniosłam prowizoryczną broń i powoli uchyliłam drzwi. Za nimi ujrzałam ciemnowłosego chłopaka, w samym tylko ręczniku, owiniętym wokół bioder. Młodzieniec uśmiechnął się do mnie. Zapłonęłam czerwienią i zawstydzona odwróciłam wzrok.
- Przepraszam! - krzyknęłam wycofując się pośpiesznie z pomieszczenia.
- Nie, to ja przepraszam. Zaczekaj ubiorę się.
Boże... Jaki wstyd... Alex wyszedł z łazienki, miał na sobie wczorajsze bojówki. Przez chwilę podziwiałam jego nagi tors, ale potem zasłonił go czarną koszulką. Spojrzałam na jego twarz, po bójce z Chrisem miał lekko spuchniętą dolną wargę i parę zadrapań na policzku, obrysowałam palcem kontur jego ust.
- Nie przeszkadza Ci, że skorzystałem z Twojej łazienki? - zapytał lekko speszony. - Gdy się obudziłem jeszcze spałaś, więc pomyślałem, że zmyję z siebie zapach wilka.
- Jeśli nie użyłeś mojego ręcznika i perfum, to może być.
Chłopak uśmiechnął się, a potem zauważył patelnię w mojej dłoni.
- A po co Ci to? - zapytał zdziwiony.
- Yyy... Bo ten, tego... No...
Nie udało mi się powiedzieć nic składnego. Chłopak buchnął śmiechem.
- Że niby na mnie? - nie mógł opanować swej radości.
- Cicho bądź, wystraszyłeś mnie!
Alex dalej chichotał, więc szturchnęłam go w ramię i zeszłam na dół.
- Daj mi to i marsz do łóżka, mam pilnować, żebyś odpoczywała.
Usiadłam na kanapie i pokazałam mu język. Skrzyżowałam ramiona na piersi, ale zaraz z bólem je opuściłam.
- A niby kto Ci kazał tak się nade mną znęcać?
- Twoja matka.
Zrobiłam pytającą minę.
- Weszła do Ciebie nad ranem i zastała Cię wtuloną we mnie. Wiesz, gonienie zajęcy po nocy może strasznie zmęczyć...
- Czyli wróciłeś zanim rodzice wstali, a potem zdrzemnąłeś się w moim łóżku? Następnie wziąłeś prysznic w mojej łazience, a teraz będziesz robił mi śniadanie, no pięknie!
Chłopak zrobił skruszoną minę i rozdzielił jajecznicę na dwa talerze, jeden postawił przede mną. Jedliśmy w milczeniu, aż zauważyłam za oknem samochód Chrisa, parkujący na poboczu. Alex zobaczył moją poważną minę i odwrócił się, by zobaczyć co ją spowodowało. Odłożyłam talerz i poszłam otworzyć drzwi, za którymi już stał Chris.
- Cześć - powiedział z uśmiechem, miał niezłe limo pod okiem.
- Cześć - Alex dołączył do nas w drzwiach i odpowiedział za mnie.
- Ooo, widzę szczęśliwa z Was para.
Stojący za mną chłopak spiął się i zacisnął dłonie w pięści, chwyciłam go za nadgarstek.
- Dasz nam chwilę? - zapytałam, chciałam pogadać z Chrisem sama.
Alex spojrzał na mnie poważnie, wahał się.
- Wszystko w porządku, zaufaj mi - ścisnęłam jego dłoń.
- Zaczekam na zewnątrz - chłopak chwycił kurtkę z wieszaka i minął się z Chrisem, poszedł w kierunku ogrodu.
Nie chciałem jej z nim zostawiać samej. Nie ufałem mu, jej... może. Niestety nie miałem innego wyboru. Oparłem się o rosnącą w ogrodzie jabłonkę i czekałem. Usłyszałem podniesione głosy, Chris krzyczał, ale Iz wcale nie była gorsza, potem wszystko ucichło. Chciałem do niej iść, upewnić się, że nic jej nie jest. Już byłem przy drzwiach, kiedy doszedł mnie ich śmiech. Najwyraźniej świetnie się bawili, moim kosztem... Czekałem cierpliwie jeszcze jakieś 10 minut, a potem Izzi wyszła do ogrodu.
- Co masz taką poważną minę? - zapytała podchodząc.
- Po prostu nie lubię, jak jesteś z nim sama.
- Taakkk? - mruknęła i położyła mi dłonie na ramionach, oparła mnie o drzewo, które przed chwilą sam okupowałem.
- Spróbuj mnie zrozumieć.
- Ależ ja Cię doskonale rozumiem - szepnęła i złożyła na mych ustach delikatny pocałunek.
- Czyli...
- Tak... Wszystko sobie wyjaśniliśmy. Nie przyjął tego zbyt dobrze, ale przejdzie mu - uśmiechnęła się smutno.
- Możemy wrócić do środka? Przeziębisz się, a Twoja matka mnie zabije.
- Ale mi jest tu bardzo wygodnie - oparła się o mnie i próbowała mnie pocałować. - Cholera, po coś tak wyrósł - mruknęła i stanęła na czubkach palców.
- To ty nie urosłaś - zachichotałem i podniosłem ją.
Dziewczyna uniosła kąciki ust w uśmiechu i oplotła mnie nogami, zaniosłem ją do domu.
- Powinnam umyć zęby - stwierdziła i wyplątała się z mojego uścisku.
- Chodź tu - przyciągnąłem ją władczo z powrotem.
- Ale...
- Cicho - mruknąłem i pocałowałem ją zachłannie.
Iz mruknęła zadowolona i oddała z mocą mój pocałunek.
Patelnia to nawiązanie do "Zaplątanych", kto oglądał ten wie o co chodzi :)
Czy wspomniałam, że to już miesiąc, odkąd dodałam tutaj pierwszy wpis? Dziekuję Wam za tak dużo komentarzy i że czytacie te moje... no. Jeszcze raz dzięki :*
Edelline