Stałam na schodkach przed domem i obserwowałam okolicę, miło będzie znów mieć własne łóżko, kanapę, telewizor... Rodzice chcieli jeszcze jechać na zakupy, ale ja nie czułam się na siłach, więc po krótkiej kłótni odstawili mnie do domu. Nala plątała mi się koło nóg, a ja wdychałam zapach zbliżającej się wiosny. Na drzewach pojawiły się już pierwsze, maleńkie listki, trawa powoli odżywała, jednak nie zdążyłam nacieszyć oczu znajomymi widokami, gdyż ktoś złapał mnie od tyłu. Podskoczyłam wystraszona, a potem odwróciłam się i ujrzałam roześmianą twarz Chrisa, jego miodowe oczy błyszczały. Chłopak trzymał dłonie na mojej talii, napawał się moim widokiem.
- Cześć.
- Hej - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie strasz mnie tak więcej.
- To znaczy, jak? - zapytałam niepewnie.
- Cały ten szpital, śpiączka i tym podobne... Bałem się o Ciebie - szepnął.
Zachichotałam.
- Obiecuję, że już więcej nie będę. Słowo harcerza.
- Nie wyglądasz mi na harcerkę - powtórzył słowa, których kiedyś użyłam w stosunku do niego.
Wyszczerzyłam się, chłopak dalej trzymał mnie w talii, jednak nie odważył się bardziej zbliżyć, widziałam, że jest mu ciężko. Usłyszeliśmy pisk hamującego samochodu, spojrzałam w kierunku ulicy i zobaczyłam wysiadającego z auta Alexa, jeśli był zły, to doskonale ukrywał to pod maską powagi. Szybkim krokiem szedł w naszym kierunku, Chris opuścił ręce, ale nie odsunął się ode mnie.
- Mówiłem, żebyś się do niej nie zbliżał!
Chris zmarszczył czoło i odpowiedział Alexowi szyderczym uśmiechem.
- A co? Zabronisz mi? Może dasz mi szlaban?
Powaga zniknęła z twarzy ciemnowłosego chłopaka, zastąpiła ją złość, zacisnął dłonie w pięści.
- Może niech Iz sama zdecyduje, kto ma się do niej zbliżać - Chris dalej krzywo się uśmiechał.
Alex zignorował jego ostatnie słowa, wydał z siebie bardziej wilczy niż ludzki pomruk i rzucił się na Chrisa z pięściami. Stałam jak oniemiała i patrzyłam z otwartą buzią, jak chłopcy skaczą sobie do gardeł. Oni to wszystko... o mnie?
- Przestańcie! - krzyknęłam.
Gdy Alex usłyszał mój głos zawahał się, a Chris to wykorzystał i uderzył go w twarz, kruczowłosy chłopak nie pozostał mu dłużny. Podbiegłam i spróbowałam ich jakoś rozdzielić.
- Uspokójcie się w tej chwili!
Weszłam pomiędzy nich, lecz nie mogłam nic zdziałać. Alex chciał mnie odsunąć, a potem któryś z nich zdzielił mnie w twarz. Odskoczyłam masując zdrową ręką piekący policzek. Obaj w jednej chwili zaprzestali walki i wpatrywali się we mnie okrągłymi oczyma.
- Iz, ja... Ja nie chciałem - tłumaczył się Chris, a więc to od niego oberwałam.
- Idźcie stąd - powiedziałam zimno.
- Ale...
- Obaj!
- To jeszcze nie koniec - warknął Chris, lekko popchnął Alexa, a potem wsiadł do auta i odjechał.
Miałam ich obu dość, odwróciłam się i pognałam do domu.
- Iz, zaczekaj! - Alex pobiegł za mną.
- Odejdź! - wrzasnęłam i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Osunęłam się po ścianie i niedbale usiadłam na podłodze. Ukryłam twarz w dłoniach i cicho zaszlochałam. Jak oni mogli? Czy wszyscy faceci myślą, że konflikty najlepiej rozwiązuje się pięściami? Czasy, w których mężczyźni walczyli o kobiety już dawno minęły. Usłyszałam brzęk tłuczonego szkła, ale nie podniosłam się, by sprawdzić skąd dochodzi dźwięk. Byłam wyczerpana zarówno fizycznie, jak i psychicznie.
- Hej, spokojnie. Nie płacz - Alex chwycił mnie za ramiona.
- Jak tu wszedłeś? Zresztą nieważne, wynoś się - powiedziałam rozgoryczona.
- Twoja matka nie zamknęła okna w kuchni, a gdy wchodziłem ucierpiała jakaś roślina doniczkowa.
Po moich policzkach popłynęły nowe potoki łez, po raz kolejny kazałam mu odejść.
- Nigdzie się stąd nie ruszę - był stanowczy.
Chciał mnie przytulić, ale ja zaczęłam szeptać, żeby mnie zostawił i uderzyłam go parę razy w pierś. Byłam zbyt słaba, żeby moje ciosy mogły zadać mu ból, ale musiałam jakoś wyładować swoją frustrację, padło na niego.
- Ciii, ciii... Już dobrze... - delikatnie przyciągnął mnie do siebie i kołysał w przód i w tył.
Gdy przestałam go atakować podniósł mnie z podłogi i zaniósł do mojego pokoju, posadził mnie sobie na kolanach. Powoli zaczynało mi brakować łez.
- Wtedy, w szpitalu chciałam Ci powiedzieć, że zdecydowałam... że wybrałam... Ciebie, ale po dzisiejszym nie wiem, czy zasługujesz na to wyznanie - szeptałam w jego szyję.
- Ciii... Nic nie mów... - chłopak ucałował mnie w czubek głowy, a potem znów zaczął mnie delikatnie kołysać.
Zasnęłam w jego ramionach.