Miałem dość tej tęsknoty, tego czekania. Cały tydzień szukałem okazji, żeby się z nią zobaczyć, ale jakoś mi się nie udawało. Iz ciągle się wykręcała, mówiła, że ma nawał prac domowych i innych zajęć. Starałem się jakoś wytrzymać bez niej, ale wpatrywanie się w nią wilczymi oczyma przestało mi wystarczać już dawno temu. Chciałem z nią rozmawiać, dotykać, szeptać wprost do jej ucha... Pisała, że dziś kończy zajęcia o piętnastej i jeśli wyrobi się z obowiązkami, to może się spotkamy. "Może" mi nie wystarczało. Była 14:30, zaparkowałem na parkingu pod jej szkołą i cierpliwie czekałem na dźwięk szkolnego dzwonka. Lata spędzone w liceum pamiętam jak przez mgłę, nie chciałbym wrócić do tamtych czasów - pełnych nauki, obowiązków, stopni... Na studiach jest inaczej.
Dokładnie za pięć trzecia usłyszałem dzwonek, oznajmujący koniec lekcji. W tłumie ludzi, który wylewał się przez dwuskrzydłowe drzwi szukałem płomiennorudej głowy Izabelli. Gdy ją wreszcie ujrzałem wysiadłem z samochodu i z uśmiechem na ustach ruszyłem w jej stronę. Dziewczyna mnie nie zauważyła, szła w kierunku srebrnego mustanga, zaparkowanego w tyle parkingu. Z pojazdu wysiadł wysoki chłopak - jasne, brązowe włosy, lekko opalony. Iz podeszła do niego, a on objął ją w talii i szepnął jej coś do ucha. Na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech, chwilę rozmawiali, a potem chłopak ją przytulił i pocałował w usta.
Byłem w szoku. Zrozumiałem na czym przez cały tydzień polegały jej "prace domowe i inne zajęcia". Ciekawe, kiedy zamierzała mi o tym powiedzieć. Ba! Czy w ogóle zamierzała. Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę samochodu. Nie chciałem tego oglądać. Miałem wrażenie, że moje serce właśnie zostało wyrwane i zmiażdżone obcasem buta.
- Co Ci odbiło, żeby tu przyjeżdżać? - zapytałam zbliżając się do Chrisa.
Chłopak zgarnął mnie w swoje ramiona i nachylił się do mojego ucha.
- Tęskniłem... - szepnął i wtulił twarz w me włosy.
- Przecież mówiłam Ci, że mam masakrę w szkole.
- Yhymm, ale miałaś dać mi odpowiedź.
Zachichotałam nerwowo. Cały tydzień zastanawiałam się, co mam mu powiedzieć, czy dać mu szansę, ale nie wymyśliłam żadnej odpowiedzi.
- Sama nie wiem - mruknęłam. - Potrzebuję jeszcze trochę czasu.
- Powiedz mi, że nie byłem tylko chłopakiem na pocieszenie - spojrzał na mnie niepewnie.
- Nie. Jasne, że nie - mówiłam z wahaniem, bo może miał rację. Potrzebowałam pocieszenia, po tym jak Alex zniknął, a on był zabawny i w pewnym sensie troskliwy. Teraz nie wiedziałam co o tym myśleć.
- To dobrze - mruknął. Chyba nie zauważył mojego wahania, albo po prostu nie chciał go zobaczyć. Nachylił się, by mnie pocałować.
Jego usta były miękkie, całował mnie z tęsknotą. Położyłam mu dłonie torsie i odepchnęłam go.
- Miałeś dać mi czas, nie podjęłam jeszcze decyzji, a pocałunkami mi w tym nie pomożesz - mówiłam, ale on mnie nie słuchał. Zmieszanym wzrokiem wpatrywał się w coś za moimi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam plecy Alexa, żwawym krokiem wracał do samochodu. Wysunęłam się z ramion Chrisa i pobiegłam za chłopakiem.
- Alex! Zaczekaj! - wołałam, ale on nie reagował, wsiadł do auta i odjechał. Nie obejrzał się ani razu.
Osunęłam się na ziemię i ukryłam twarz w dłoniach.