Weekend, nareszcie. Pomyślałam i wygramoliłam się z łóżka. Powoli zaczęłam pogadzać się z tym że JEGO już nie ma. Postanowiłam nie wypowiadać jego imienia i nawet o nim nie myśleć. Było to bardzo trudne bo myśli nie dało się tak łatwo zatrzymać. Stanęłam przed szafą i otworzyłam ją. Uświadomiłam sobie że nie mam co na siebie ubrać. Wszystko wisiało na mnie niczym worek. Postawiłam na dresy. Tylko to leżało na mnie w miarę dobrze.
Zjadłam trochę wczorajszej sałatki i chwyciłam torebkę. Zajrzałam czy w środku jest portfel i dokumenty. Z wieszka wzięłam kluczyki do samochodu i zeszłam do stajni.
Wciągnęłam zapach koni i uświadomiłam sobie jak dawno nie było mnie w tym budynku. Może dlatego że wszystko przypominało mi Seb.. pewnego chłopaka.
-Panie Krzyśku! Jadę do miasta.
-Dobrze, niech panienka jedzie a ja wypuszczę klacze na pastwisko. - usłyszałam głos dobiegający z paszarni
-Dobrze. Wrócę najwyżej za godzinę. - powiedziałam i wsiadłam do samochodu
Z torebki wyciągnęłam papierosa. Zaczęłam się uzależniać. Puściam muzykę i pojechałam do miasta po ubrania.
Kupiłam sobie kilka par dresów i męskich bluz by zamaskować to jaka jestem chuda. Pierwszy raz od dawna zobaczyłam się w lustrze w przebieralni. Mogłam policzyć wszystkie żebra i większość kręgów. Moja twarz stała się chudsza. Byłam blada. Podejrzewałam że to od tego że prawie w ogóle nie wychodzę na zewnątrz. Zapłaciłam i wyszłam ze sklepu. Po drodze postanowiłam wpaść do kawiarni na kawę.
Zamówiłam i siadłam przy stoliku po czym zaczęłam wyglądać przez okno. Kilka minut później stała przede mną szklanka z ciemnym płynem w środku. Wypiłam ze smakiem, zapłaciłam i już miałam zamiar wychodzić kiedy w drzwiach stanęła znajoma mi sylwetka chłopaka. Zasłoniłam się kapturem i weszłam do łazienki dla klientów. Na szczęście w drzwiach była mała szybka przez którą mogłam wszystko obserwować. Zamówił coś i siadł na moim miejscu po czym zapatrzył się za okno. Pech chciał że zaparkowałam na parkingu przy kawiarni i na dodatek pod oknem przy którym siedział Sebastian. Westchnęłam i wyciągnęłam z torebki kluczyki i fajkę. Rozejrzałam się nie było zakazu palenia, ale mimo wszystko postanowiłam nie palić w środku. Zarzuciłam na głowę kaptur i szybko przemknęłam do wyjścia żegnając się z kelnerką. Wiedziałam że na mnie patrzył, czułam to. Wyszłam, stanęłam za kolumną i odpaliłam papierosa po czym mocno się zaciągnęłam. Zaczęłam zmierzać w stronę samochodu. Gdy tylko mnie zobaczył podążał za mną wzrokiem. Chyba mnie nie poznał bo na jego czole pojawiła się zmarszczka od myślenia. Spojrzałam na niego i wsiadłam do samochodu. Uchyliłam lekko okno i strząsnęłam popiół z papierosa. Nadal na mnie patrzył. Odpaliłam silnik i zdjęłam kaptur z głowy. Spojrzałam na niego a on szeroko otworzył oczy. Podniósł się i zmierzał do wyjścia. Nie czekając Odjechałam spod kawiarni. Nie chciałam go spotkać, już wystarczyło że go zobaczyłam. Wszytsko wróciło. Każda spędzona z nim chwila. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach.
Musiałam zatrzymać się na poboczu bo nie widziałam drogi. Ochłonęłam i pojechałam dalej. Zaparkowałam na podjeździe, ale zobaczyłam że panuje poruszenie. Damian z panem Krzyśkiem biegali w tę i z powrotem. Chwilę później Damian wybiegł na grzbiecie Azji ze stajni. Wyszłam z Auta i zobaczyłam że Stajenny prowadzi Husarza.
-Co się stało?
-O jak dobrze że panienka jest. Niech wsiada. Klacze uciekły z pastwiska i rozbiegły się gdzieś. Damian pobiegł ich szukać.
Więcej nie potrzebowałam. Wsiadłam na niego i dogoniłam Damiana.
-Idź obok stawów a ja do lasu. - rozkazał i pobiegł w stronę lasów
Czułam się słabo, bardzo słabo. Ledwo utrzymywałam się na koniu. Byłam zbyt słaba. Tak dawno na nim nie siedziałam. Pogłaskałam go po szyi i ruszyłam kłusem. Husarz zarżał. Wiedziałam że jestem blisko. Chwilę później zza krzaków wyłoniło się kilka łbów. Wałach chcial oszaleć. Niedawno został wykastrowany, więc zachowywał się nadal jak ogier. Klacze popędziły w stronę stajni a Husarza trzymałam na wodzach. Chybnął raz i drugi, ale się utrzymałam. Po pewnym czasie uspokoił się i mogliśmy iść spokojnie. Poczułam się słabiej niż zwykle. Poczułam tylko jak kręci mi się w głowie i nic więcej nie czułam ani nie słyszałam.
Słyszałam różne odgłosy, ale nie mogłam otworzyć oczu. Usłyszałam jak ktoś siada na stołku obok i chwyta moją dłoń.
-Czemu ona tu jest? Nie widziałeś w jakim jest stanie? Że jest za słaba?
-Naprawdę nie mam pojęcia. Nie miałem, aż do ostatniego tygodnia. Nie wychodziła z domu. A jak wychodziła to w dresach i bluzie. Nie było tego widać!
-Damian jak można tego nie zauważyć?
-Stary nie naciskaj na mnie. Widziałem ją w szkole i kilka razy w stajni. Rzadko tam bywała. W ogóle nie wsiadała na konia. Przestała żyć. Chodziła jak żywy trup.
"Że ja niby żywy trup?!' chciałam wstać i wyrzucić Damianowi że tak mnie nazywa. Nie mogłam się ruszyć ani nic powiedzieć. Nadal nie wiedziałam kim jest druga osoba a nie miałam siły się zastanawiać.
Poczułam jak ktoś podnosi moją rękę i przykłada do swojego policzka.
-Ładne róże jej przyniosłeś.
-Tak, nie wiedziałem jakie lubi.
RÓŻE?! Jakie róże?! Czy to... Darek. Pierwsze co mi wpadło do głowy. Przypomniała mi się sytuacja na parkingu przed szkołą. Chciałam otworzyć oczy i wyrwać swoją rękę z jego uścisku.
-Panowie jutro niech przyjdą. Dziewczyna musi odpocząć. - powiedziała jakaś kobieta i domyśliłam się że to musiała być pielęgniarka.
Poczułam pocałunek na czubku głowy i "Do jutra Asiu", które ktoś wyszeptał prosto do mojego ucha.
Noc ciągnęła się strasznie. Postanowiłam wyłączyć swoje wewnętrzne "ja" i odpocząć.
Obudziła mnie pielęgniarka, która weszła do sali. Nawet nie próbowałam otworzyć oczu ani się ruszyć, wiedziałam że to nic nie da.
-A pan już tutaj? Nie za wcześnie?
-Na szczęście lekarz powiedział że mogę tu siedzieć ile zechcę.
-Jeśli pan chce to niech pan siedzi. Tylko nie męczyć jej. - powiedziała i usłyszałam zamykanie drzwi
Zostałam z tym psychopatą sam na sam. Bałam się co może zrobić. Poczułam jak głaska mnie po ręce. Przestał i ogarnęła mnie panika. Chwilę później poczułam jak na moją rękę spada coś letniego i mokrego. To była łza.
-Przepraszam Cię. - powiedział zachrypnięty głos i wytarł łzę, która leżała na mojej ręce
Usłyszałam jak do sali wchodzi lekarz.
-Panie..?
-Sebastian.
Sebastian?! Co on tu robi! Z jednej strony ulżyło mi że to nie Darek, ale z drugiej bałam się. Po co przyszedł? Znów chciał mi rozerwać serce?
-Panie Sebastianie nie chce pan czegoś zjeść? Siedzi pan tu dzień w dzień od ponad tygodnia.
Tygodnia?! Zdziwiłam się.
-Nie dziękuję. Kiedy wracam do domu to jem.
-Dobrze. Jak by co to stołówka otwarta.
-Dziękuję. - powiedział i ścisnął moją rękę
Nie wiedziałam co zrobić, także chciałam ścisnąć jego rękę. Wiedziałam że nie poczuje ale postanowiłam spróbować ostatni raz. Uścisnęłam i zaraz otrzymałam kolejny impuls z jego strony. Odwzajemniłam go.
-Asia? - szepnął - Asia proszę Cię, obudź się. - powiedział zachrypniętym głosem
Postanowiłam spróbować więc powoli zaczęłam otwierać oczy. Zaczęło razić mnie światło dnia, więc z powrotem przymknęłam powieki.
-Świa-świa-tło. - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem - ra-zi
Wstał i zasłonił zasłony po czym wr&oacut