Słońce przebiło się przez moje okno i dotarło do zamkniętych oczu. Miałam ochotę wydrzeć się na cały głos, doprowadzić je do porządku. Jednak wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że faktycznie mogłabym uważać siebie za wariatkę. I mój pobyt w psychiatryku, byłby w jakiś sposób uzasadniony. Myślę, że powoli zaczynałam stawać się nienormalna. Co za paradoks. Zamiast mnie niby leczyć, wprowadzają w paranoję.
A może to po prostu rozdrażnienie? Juliett miała się pojawić. Nie rozmawiałam z nią od tamtej chwili... Jestem w stanie sobie wyobrazić, że jest na mnie wściekła. Tak, ja, jej starsza siostra próbowałąm się zabić. Nieudolnie niestety. Zabawne, nawet to mi nie wyszło. Ale do meritum - miała się zjawić i jednak mnie olała. Co prawda nie było powiedziane, że przyjdzie wczoraj, ale powinna zrobić wszystko, żeby mnie odwiedzić, wszystko. Bo przecież ciągle ktoś mnie odwiedzał, drzwi mojego pieprzonego pokoju z białymi ścianami się nie zamykaly. Taaa... Byłoby miło.
Cóż, myślałam, że kocham samotność. Ale Debby, która mieszka ze mną nie jest żadnym towarzystwem. Psychole mijani na korytarzu też nim nie są. Brzydzę się nimi. Nie mam ochoty patrzeć na ich rozbiegane oczy, dziwne okrzyki i przerażąjące tiki. Jedyną osobą, która w jakiś sposób mnie uspokaja jest Wren. Z tym, że nie mam zamiaru kumplować się ze swoim psychiatrą, tak, więc i on odpada...
***
Kolejny dzień. Juliett nie ma. Rzuciłam szklanką w szklane drzwi. Szkoło rozprysnęło się na wszystkie strony. Debby dostała odłamkiem w brew. Zaczęła wrzeszczeć i płakać jednocześnie. Matko, jakie żałosne. Próbowałam powstrzymać nagromadzający się śmiech, jednak słabo mi to wychodziło. Gdy zobaczyłam lekko spływającą krew po jej twarzy po prostu nie wytrzymałam. Cały pokój wypełnił smiech. W tej chwili wkroczyła do pokoju pielęgniarka i ochroniarz. Patrzyli na mnie ze współczuciem. Co jest? Niech pomagaja Debby, przecież jest niby taka biedna. Ta maleńka ranka na jej twarzy sprawia, że młoda beczy i beczy. Pani Rayson chwyciła moją dłoń i zaczęła polewać czymś dziwnym. Moja współlokatorka położyła rękę na moim ramieniu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że nie płakałą przez własny ból. To ja byłam poszkodowana. Nawet tego nie czułam. Jak to się stało? Kiedy mojen żyły stały się tryskającym obiektem od krwi? Kiedy? Przecież tylko rzuciłam tą cholerną szklanką.
***
Obudziłam się w szkrzydle szpitalnym. Nie pamiętałam kiedy mnie tutaj przenieśli. Co się ze mną dzieje? Jak? Przekręciłam lekko głowę. Przy moim łóżku siedział Wren.
- Gratuluje mocnego rzutu.
Uśmiechnęłam się zgryźłiwie. Choć w sumie nie jestem pewna czy był to uśmiech, raczej coś na kształt tego, w rzeczywistości wyszedł pewnie grymas. Nie byłąm jeszcze wystarczajaco silna.
- Nie wiem jak. Nie pamiętam. - wykrztusiłam.
- Wiem.
- Więc jak? Kiedy się zraniłam?
- Brałaś tabletki? - zapytał.
Wtedy uświadomiłam sobie, że nie mam pojęcia. Próbowałam sobie przypomnieć ostatni moment kiedy je zażywałam. To było chyba przed spotkaniem go w kuchni kilka dni wcześniej. Od tamtej pory nic nie kojarzę dokładnie.
- No właśnie. - powiedział tym swoim lekarskim tonem. Nienawidziłam jego zarozumialstwa. Zawsze wiedział wszystko najlepiej. - Myślę, że masz kolejne stadium.
- Nie pieprz. - miałam już więcej siły w głosie.
- Twój umysł podświadomie robi wszystko, by znów dać Ci szanse na popełnienie samobójstwa.
Jak? Przecież ostatnio nawet mniej o tym myślałam. Chcialam jednak wysłuchać jego opinii do końca. Choć i tak nie miałam zamiaru zgodzić się ze wszystkim co powie.
- Po prostu, kiedy do mózgu dostaje się wiadomość, że powstały odpowiednie okoliczności dla zabicia się - nagle wpadasz w paranoję. Robisz dziwne rzeczy. To tak bardzo Cię pobudza, ogarnia całe Twoje ciało, że masz zaniki pamięci z okresu kiedy to się dzieje. Obecnie jesteś po prostu chora na patologiczne dążenie do zabójsta samej siebie.
- Przecież dobrze wiem. Chcę to zrobić. - odparłam.
- Nie chcesz. Wmawiasz sobie jedynie. Ale jesteś już tak dobra w tym, że Twoja podświadomość powoli zaczyna wierzyć, że tego chcesz. I chwile, których nie pamiętasz są właśnie zniewolone przez podświadomość A tak przy okazji... Juliett jest tutaj. - roześmiał się.
ŻE CO? Krzyczałam w myślach. Po co opowiada mi o jakiejśmojej cholernej chorobie, skoro za drzwiami czeka moja siostra.
- Jesteś idiotą. - szepnęlam, tak, żeby usłyszał, gdy był już przy drzwiach.
Chwilę później do sali weszłą moja siostra. Jej ciemne włosy były kontrastem dla jasnych ścian i tego klaustrofobicznie przejrzystego miejsca. Podeszła do mnie. Nie uśmiechała się. Nie mówila nic. Po prostu patrzyła.
- Długo czekałam. - powiedziałam.
Nadal tylko patrzyła...
___________
Inni użytkownicy: wojtus9215gryspmoontejkokiciatdan7770galimatiasdjsuddffggvkikakika1997ladymoonlighttommladek
Inni zdjęcia: Title quen:) nacka89cwaEhhh patusiax395O poranku :) halinamPleszka slaw300Hejka? traidor1550 akcentovaSynuś nacka89cwaZ kuzynem nacka89cwaRzekotka drzewna wiesla