Robie tyle rzeczy i ciągle czuję, że to nie to, i to też nie TO i tamto też nie. Mogę siedzieć i patrzeć jak bąbelki piwa lecą do góry i rozbijają się o taflę i nic, nie nudzi mnie to. Albo jechać rowerem w ulewę i jej wcale nie czuć. Albo rozmyślać cały dzień o horyzontach. Wszystko ok, ale kompletnie nie mogę znaleźć swojej drogi.
Jutro dzień dziecka, w kinach Sex& ze Słomką i Mazurkiem. A tymczasem ide na rower, baaaaj:*