miał być fajny dzień, poprzesadzalam kwiaty, posprzatalam, chciałam zrobić kolacje ale za późno wylozylam kurczaka....
czekam teraz aż się rozmrozi do końca.
chciałam aby S przyszedł na kolacje do nas na górę ale nie, raz się daza że mam dzień wolnego i co i nic. musieli przyjechać jego bracia, jeden bo samochód się popsuł a tylko S ma kanał i wszystko naprawi , później wjechał jego najstarszy brat z żoną i synami jeden co ma 5 albo 6 lat a drugi ma pół roku.
no i oczywiście najpierw przyszła teściowa do mnie czy zejdę na dół zobaczyć tego szczurka mówię że nie bo odpoczywam. pół godziny później przychodzi S z rozkazem że mam zejść na dół....
taki ciul....
nigdzie nie idę...
wkurzają mnie bachory ostatnio a ten 5 czy 6 latek już wogole ciągle się drze, ten młody też nie lepszy bo ciągle kolki, ciągle płacze.
więc siedzę sobie u góry oglądam TV i czekam aż mi się kurczak rozmrozi.
A kolacje zjem sama..
taki o to kolejny cudowny dzień mojego zjebanego życia.