Godzina 3:48.
Koniec wrocławskiego melanżu..
Rano jeszcze tylko hotelowe śniadanie, punkt 9:00
a później rynek, galeria i trzeba wracać do cholernego domu!
Dzisiejsza noc? Zdecydowanie zaliczona do najbardziej
magicznych w moim życiu. Dlaczego? Cóż... Dlatego, że od samego
południa coś wisiało w powietrzu. Musiało się coś stać i to sprawka losu
tym razem wcale nie pomagałam i chyba to było najpiękniejsze.
Większość miejsc przy stolikach była pusta, parkiet był cały zapełniony.
Każdy chciał bawić się w rytm muzyki puszczanej przez dj'a.
Wszyscy prócz mnie. Ja czekałam na mój osobisty moment.
Delikatne dźwięki ballady zabrzmiały i to wtedy płynęłam deliktnie
po parkiecie, dziękuję za ten taniec i dziękuję za piosenkę.
I za wszystko, za cały dzień, za całą noc. Nie mogło być inczej, musiałam
być tam gdzie byłam i oddała bym wiele by te chwile wracały nie tylko
w mej pamięci a i w rzeczywistości. Czy na to zasługuję?
Na odrobinkę dobrej magii?