Jak już to napisałam gdzie indziej,
fajnie było by coś potrafić...
Z odcinka na odcinek "You can dance"
coraz mocniej wydaje mi się, że jestem beznadziejna
i "gówno" potrafię zrobić. A o niczym tak bardzo nie marzę
jak o tym by wyjść na scene przed główne jury i dostać bilet.
Płakać, skakać i nie wiadomo co robić ze szczęścia.
Czy następnym razem uda mi się spełnić marzenie?
Czy udowodnię samej sobie, że na coś mnie stać?
Że taniec jest całym moim życiem.