I już po wszystkim :)
A jak to w życiu bywa - gdy jedno oczekiwanie się zakończy, rozpoczyna się kolejne.
10 lipca wszystko będzie jasne - okaże się, co będę robić przez najbliższe 3 lata
Gdy się tak nad tym głębiej zastanowić, to okazuję się, że całe nasze życie polega na ciągłym czekaniu.
Coś następuje, jest bum albo coś ledwo się zatli i znowu to męczące czekanie na coś.
Dobrze, gdy wiemy na co czekamy.
Nie cierpię tego uczucia (oklepanej) pustki - bo potem rozpoczyna się ten męczący proces poszukiwania wypełnienia owej pustki - po którym następuję zwyczajowy etap czekania.
Ciągłego czekania - na odpowiednią osobę, na szansę, na pomoc, na pomysł, na dobrą pogodę czy nastrój.
Wszystko było by fajnie, gdyby nie to, że ja wszystko chcę już!
Od teraz, od zaraz, od tak. Bez czekania.
A jak się okazuję - czekanie pochłania -> pożera -> trwoni mnóstwo czasu.
Na co będę czekać po 10 lipca?
Tymczasem wyjeżdżam w dzicz - tam czasu nie marnuję się na czekanie, ale za to świetnie się myśli.