"Mężczyźni! Jakiś niższy gatunek ludzki, rodzaj zwierząt, które należy opanowywać, ujarzmiać, tresować, które trzeba umieć trzymać." - mimowolnie sięgnęłam po książkę, by to znaleźć.
mogłabym godzinami gapić się w jeden punkt, bez sensu. mogłabym wstawać o 12. mogłabym po prostu marnotrawić swój cenny czas. ale po co? dotarło do mnie, że mam go mało, że muszę naprawdę wziąć się do pracy i nie patrzeć za siebie.
studniówka była bajeczna. nie mam jej nic do zarzucenia. no, może jedynie to, że skończyła się zbyt szybko. czekam na film i zdjęcia, by móc przeżyć to ponownie.
wkurzyłam się. nie mam z kim pogadać o tym wszystkim, bo ludzie nie chcą już mnie słuchać. każdy ma swoje własne problemy, swoje sprawy. a ja nie potrafię im pomóc, gdyż moje własne nie dają mi spokoju.
no i coś niespodziewanego: wdech, wydech, wdech, wydech. chwila, a może trochę dłużej? tak, dłużej. niemożność, bezwładność, stop. koniec. do widzenia.
19 - znowu nieparzyście. jeszcze nie dociera do mnie, że to wcale nie jest tak mało, że to jakiś okres czasu, spory okres czasu, mój okres czasu tutaj. za rok będzie już smutno.
kocham moje różowe tuneliki i moją płytę.
chyba czas nauczyć się szanować wolę innych, nieprawdaż?