photoblog.pl
Załóż konto

#NiechSpoczywa cz. II

Wracam z drugą częścią historii z nieco ciężką głową po alko..

Niczego nie żałuję.

 

Wpis w emocjach.. chaos, ale i tak go tu zamieszczę xd 

 

Skończyłem na tym, że dostrzegłem problem..

I w sumie nie wiedziałem co z tym robić dalej. Z jednej strony ulżyło mi że nie zwariowałem, a z drugiej zacząłem się zastanawiać czy naprawdę jestem aż tak beznadziejny. Co prawda ludzie z pracy pomogli mi się o tym przekonać, jednak nie wszyscy byli z tego zadowoleni.. O nich na samym końcu ;)

 

Później było raz lepiej raz gorzej, z przewagą tego lepiej. Jednak ja wiedziałem że coś się kroi i długo nie musiałem czekać na wybuch gniewu mojego oprawcy. Zacząłem więc chodzić do specjalistów. Żeby nie czuć aż tylu emocji
a z pozostałą częścią z nich umieć sobie radzić. W sumie samo wypowiedzenie na głos problemu pokazywało mi jak bardzo naruszane są podstawowe prawa człowieka.. Nikt nie powinien czuć się jak największy błąd tego świata.. Mimo to wciąż szedłem dalej.. Nie umiem odpuszczać i mimo wszystko walczę do końca. 

 

Chyba czas przejść do deseru..

Po dwóch latach życia w przekonaniu o swoim "upośledzeniu" udało się porozmawiać z wcześniej wspomnianym "szefem szefów". To dosyć długa nazwa, żeby nie mówiąc wprost, nazwijmy go D. 

Spotkanie odbyło się z większością innych pracowników. Co prawda miało mieć pierwotnie inny charakter, ale szybko przeszło w coś czego się nie spodziewałem. Wszyscy mówili o naszym bezpośrednim przełożonym. Zaczęli wymieniać co się w niej nie podoba.. Wtedy zrobiłem to. Sam zabrałem głos.

 

Nie pamiętam żebym się kiedyś tak bał. 

Już kiedyś przekazałem "górze" moje doświadczenia z tą osobą, ale zrobiła mnie w ch*jka i się wygadała.. 

Przez tydzień miałem jeszcze większe piekło, do tego stopnia że wziąłem wtedy urlop na tydzień. 

Pamiętam tylko że zastygłem w bezruchu. Zimny pot zlał mnie do tego stopnia że każdy ruch był niekomfortowym doświadczeniem. Z pełną kulturą powiedziałem swoje nie mogąc przestać się trząść. 

D nie powiedział nic, za wyjątkiem jednego.. Że możemy być spokojni. 

Na sam koniec totalnie na spontanie przeprosiliśmy że jest tego tak wiele.. koniec końców to my zostaliśmy przeproszeni. 

Po całym spotkaniu czułem chyba wszystko na raz i dosłownie nic. 

 

Dwa dni później wszystko było jasne. Demon został zdegradowany na niższe stanowisko. 

nie miał już nade mną kontroli. Przynajmniej nie takiej namacalnej. W głowie często dalej słyszę wypowiedziane słowa sprzed jej panowania..

Spakowała swoje rzeczy i wyszła w milczeniu.. W końcu jakby się zgodziła na niższe stanowisko zostałaby wyśmiana.. taki mamy klimat na wschodzie. 

 

A co do tych niezadowolonych..

Wiem że zawsze tacy będą. Ale teraz uważają że to głównie moja wina. Że strzeliłem sobie w kolano. Że teraz nie dam sobie rady bez niej.. I wiele więcej.. 

 

No cóż.. Jeśli miałbym podsumować całą historię.. 

Dalej nie wieżę że to koniec. Możliwe że diablo jeszcze będzie się dobijał z samego dna piekła chcąc wrócić
i przeprowadzić zemstę.  Ja sam powinienem się chyba cieszyć jak mały chłopiec. Niestety, nic z tych rzeczy. Ta osoba mimo że widziałem ją prawdopodobnie ostatni raz w swoim życiu, będzie już w mojej podświadomości na zawsze. Dlatego będę dalej kontynuował moje zmagania u psychologa. 

 

Czasem zastanawiam się, czy po prostu nie było łatwiej odejść. 

No cóż. Po pierwsze nie mogłem ze względu na to że przeważnie walczę do samego końca tak jak wcześniej pisałem, a po drugie miałem gdzieś z tyłu głowy, że jeżeli nie mnie, to następną osobę może to spotkać co mnie,
a tego nikomu nie życzę. Pod tym względem jestem szczęśliwy że większość wstawiła się za mną i wspólnie mogliśmy uczynić nasze miejsce pracy lepszym miejscem.

Co się stanie dalej, czas pokaże..

 

Ale jeśli jest choć jedna osoba to czyta, która też przeżywa to samo co ja, chcę tylko powiedzieć że to długa droga w ciasnych butach. Ale każda droga kiedyś się kończy, a czasami na końcu tej drogi są darmowe burgery. Chyba warto przecierpieć dla dobrego burgera :D

W końcu jedzenie nie pyta, ono rozumie bez słów. 

 

A tak na serio.

Dostaliśmy od życia za mało czasu, żeby ktoś mógł nas tak niszczyć.. 

Przez dwa lata moje zdrowie się pogorszyło w znaczącym stopniu. Nie wychodzę z domu bez mojego zestawu tabletek.. Ale to aktualnie nie jest istotne. 

Cokolwiek byśmy zrobili, nie ma takiej rzeczy na tej ziemi, która przekreślałaby nas jako człowieka, o ile dalej chcemy nim być..

Każdy jest coś warty, a dla kogoś to właśnie TY jesteś najważniejszy/a. Reszta tak naprawdę nie ma znaczenia.. 

Stając się wysoko postawionym "kimś" nie zapominajmy jak być przede wszystkim człowiekiem.

Dodane 23 STYCZNIA 2022
516
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika kefirowy17.