czy ja mówiłam, że dam radę? że wkońcu schudne? że bede siebie kochać? chyba mówiłam, ale GÓWNO ROBIE. boże, czemu kiedyś mogłam bez problemu zostawic słodycze, czemu bez problemu mogłam odstawić te tłuste ochydne rzeczy, to czemu nie moge zrobić tego teraz?! czemu?! przecież widze siebie w lustrze, czuje uciskanie rzeczy, czuje wylewający sie tłuszcz, a nie moge opanować tego ŻARCIA?! zaraz lato, wakacje, plaża, ale ja bede znowu taka sama, znowu gruba świnia, z wielkim brzuchem, udami, celuitem.. znowu ta sama osoba.. nie usłysze: jezu, ale schudłaś!, ale sie wyrobiłaś! NIE NIE USŁYSZE. nie chce jeść, nie chce jeść, nie chce, ale ide jeść. to jest okropne, ja wciskam w siebie żarcie, nawet jak już nie moge. czemu? czemu ja? czemu nie moge być szczęsliwa? czemu moje życie jest 'takie'? nie rozumiem czym zawiniłam? czemu nie dali mi siły? czemu nie zapisali w moim życiu szczęscia, pięknego ciała, miłośći?! wiem, nie jestem jedyna, która tak myśli, wiem, i wszystkie was rozumiem.
przeglądam blogi innych, widze ich piękne efekty, widze już jakie będą szczęsliwe w te wakacje, ze dały rade. cieszą się. cieszą się jak ja kiedyś. widze ich wymiary: piękne, idealne, zawsze wieksze od moich.. to powinno motywować, dawać siłe zebym też takie miAała, ale ja, ja zaczynam płakać, bo jestem na siebie wściekła, zła, okropnie zła. TO CZEMU NIC Z TYM NIE ROBIE. chyba za dużo miałam już porażek.. chyba za dużo razy dałam dupy.. bo teraz tylko śmieje sie z tego płacząc. myśle co moja babcia czuje u góry, jest pewnie zawiedziona, łamie jej sie serce, gdy na to wszystko patrzy, tak bardzo przepraszam. popadłam w gówno i chce z tego wyjść, chce.. nie chce myslec za kazdym razem jak zaczynam żreć, ze to ostatni raz, ze jutro juz nie bedzie tyle, jutro to ten dzien kedy dam rade.. ale nie wychodzi, nie udaje mi sie, to silniejsze ode mnie, żarcie, wszędzie żarcie, jedzenie, nie widze nic innego, tylko to. jestem chora. psychicznie. wiem. czy ktos mi pomoze? wyjde z tego? pewnie myslicie: idiotka, wariatka, nie bede czytac jej wypocin. dobra, nie musisz, przyzwyczaiłam sie do tego, ze pisze tylko dla siebie. i nawet mi to pomaga. pomaga na sercu, moge sie wyżalić, wyrzucić to wszystko.
a wiesz co myślalam tylko jak jadłam? ze bedzie mi wstyd napisac coś tutaj, wstyd przed wami, ze mi sie nie udało, a wam tak dobrze idzie, nadal mi wstyd, ogromnie wstyd, jest mi wstyd nawet wśród ludzi na dworze, oni na mnie patrzą, patrzą na moje nogi, ogromne nogi i myślą gruba, po co oni patrzą? nie chce, nie chce zeby na mnie patrzyli, nie chce zeby mnie widzieli, nie teraz, nie w takim stanie! proszę, błagam! ale oni beda to robić, niech patrzą, niech bede czuła sie okropnie, niech to poczuje, niech to mi pomoze i zmotywuje do działania, do lepszego poczucia i ciała, niech to pomoże..
przeczytas? weszłas w mój świat? do dupy prawda?