myślałam żeby może to wszystko zostawić. niech się dzieje co chce...ale nie potrafie.
miałam niedawno takie "stop", kiedy zatrzymałam się w pewnym momencie mojego życia jakie tocze na codzień i odwróciłam się by na chwile zawrócić. ale nie zawróciłam tak sobie. to było uwstecznienie ale do konkretnego momentu i konkretnych osób. swoiste przeżycia i osobliwość sytuacji okazała się tak niesamowita, że czułam się tak jakby nic się nie zmieniło. jakby wszystko było na swoim miejscu. to była szczególnie zasługa otaczających mnie osób. a szczególnie jednej z nich. co najciekawsze, potem wróciłam do miejsca, w którym się zatrzymałam i poszłam dalej. tak o! po prostu. jak gdyby nigdy nic. ze statyczności w ruch. dziwnie łatwo.
ciekawe...być może....
odczuwam stres przed samą myślą pozostającej gdzieś tam świadomości niedokończonych spraw. szkoda.
a z głosników ciągle Aerosmith na przemian z Johnem Legend. tak jakby nigdy nie miało się skończyć. ale serio jest miło.
mimo tego poczucia jakiejś granicy przebiegającej między "mam wyjebane" a " stresuje się"...to jednak odczuwam spokój.
taki relaksujący spokój zmierzający ku totalnemu rozleniwieniu się.
cześć.
w końcu przyszłaś!
ile można na Ciebie czekać?!
.wiosna.
Użytkownik kedziorhappy
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.