photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 29 KWIETNIA 2015
Miłość jest pojęciem względnym, a ja z dnia na dzień staję się coraz bardziej szalona. Coraz bardziej niezrozumiała. Coraz bardziej zboczona. Jest mi z tym dobrze. Idąc póznym wieczorem zastanawiałam się. A. pojechał do domu, a ja nie mogłam przestać myśleć. Myśleć o P. Chwyciłam za telefon, otworzyłam kontakty. Przez chwilę patrzyłam zamglonym wzrokiem na jego numer. W moich nieobecnych oczach pojawiły się łzy, które nie powstrzymały mnie. Wybrałam numer. - Co tam? - Odebrał. Odebrał, a jego głos był taki sam jak kiedyś. Nienawidziłam tego głosu. Wiedziałam, że jeśli teraz tego nie zrobię, już więcej nie będę mieć okazji. Wiedziałam, że będę żałować zarówno odłożenia słuchawki jak i wypowiedzenia tych słów, które oboje tak dobrze znaliśmy. Wzięłam głęboki oddech, ale cichy na tyle, by nie mógł go usłyszeć. Musiałam brzmieć pewnie. Miałam w tym wprawę. Często udawałam pewną. - Chcesz mnie zerżnąć? Chciał. Wiedziałam, że będzie chciał. Jego laska nie gra tutaj roli. Uwielbiał mnie rżnąć. Poszliśmy do tego samego bunkra, w którym kiedyś niewinnie bawiłam się z koleżankami. Otoczony polami, wypalniony gruzem, śmieciami, starymi butelkami. Słowa nie były potrzebne. Popchnęłam go na ścianę, zdjęłam jego spodnie. Był podniecany, jak zawsze, gdy mnie widział. Chwyciłam go za gardło niemal wbijając paznokcie i uśmiechnęłam się. Obróciłam się tak, że teraz ja byłam przy ścianie. Bezceremonialnie opuściłam majtki i odwróciłam się tyłem. Natychmiast zanurkował pod moją spódnicę. Zerżnął mnie. Jak zawsze. Ale bym kurwa chciała pocałować jakąś dziewczynę.