Tak... ta piękna stylowa parasolka jest moja... xD
jak byłam w przedszkolu to ją dostałam
W szkole jak to w szkole... kupa śmiechu... i nuda... i ględzenia nauczycieli...
pani od WOSu [odziwo] zaproponowala ugode (& rozejm )
co miom zdaniem nie jest do niej chyba podobne...
a za to po szkole to...
moje autobusowe po dzwonku popędziły na inglisza... a ja poszłam z Gagą pod sql i czekałyśmy na Madzie...
jak Madzia przyszła to poszłyśmy z Paulą i Karoliną i Darkiem na autobusa...
okazało się że ałtobós nam ucieka więc podbiegłyśmy... kulturalnie podziękowałyśmy za to że "szanowny kierowca raczył na nas - skromnych ludzi - poczekać łaskawie"...
bo są ludzie i taborety... którzy nie umieja poczekać ani chwil...
potem miałam problem "jeża" gdzie usiąść: czy obok Paulinki czy obok Agnieszki... ostatcznie usiadłam obok Agi bo miała dziś dzień dobroci i było miejsce... mokre miejsce... ale było.
Gdy dwóch nie umiejących poprawnie wyrażać sie po polsku chłopaczków którzy swoją tuszą zajmowali 1,5 miejsca w ałtobósie wwysiadło, przejeliśm tyły...
I tu zaczyna się dramat wojenny pt.: "Cztery pancerne i niewolnicy"
otósz gdy tak siedziałyśmy w błogiej ciszy autobusu... nagle na cały autobus słychać było: Pif! Paf! Pif! PaF!
Obróciłam głowe w prawo... patrze... a to Paulinka swoją ale brata parasolką z krokodylem wycelowaną w pania w moherwym bereciku szepcze: Pif paf żydzie!
Wpadłyśmy na głupi pomysł i zrobiłysmy jej hełm! xD z kartki papieru...
Potem machalyśmy do kierowców... i strzelałyśmy z parasolki : ryytytytytytyy.. ratatatatatata...
Dobra... Lece na dance....