Rozdział drugi: Odwet.
--------------------------
"Kompani"
Na polu cichym, gdzie krwią zroszone trawy
wciaż leżą pod tymi co w boju polegli
Wiatr echa niesie chwalebnej tej wrzawy
której nie zmącili ci co z życiem zbiegli
Księżyc z łuną krwawą wypełzł w tarczę nieba
Jak widz zbyt gorliwy co przegapić nie chce
Jednej sceny z życia którą ujrzeć trzeba
Tych wzburzonych z tyłu uciszając gestem
W kole jego oka - jasnej dziury w nocy
Gwiazdy nikną w dali, wprost niedostrzegalne
Same nic nie widząc, jak ślepi prorocy
Wydający sądy za złudy banalne
A na ziemi krwawej, zbroje i szyszaki
Martwi stróże tych, co z świata zeszli
Co liczyli, że one odeprą ataki
Nikczemników którzy ich z tyłu podeszli
Teraz leżą w ciszy, gniewem martwym hucząc
Na kompanów swoich którzy zbiegli z trwogą
Już ich oni w nowym swym świecie przyuczą
Gdy czas na nich przyjdzie i pójdą tą drogą
Którą nikt nie wraca...
- Karh