Marek widział to w moich oczach, nie zastanawiając się objął mnie. Postaliśmy chwilkę i ruszyliśmy w stronę Ali i Filipa.
-Hej, gołąbeczki -odezwałam się.
-O cześć, już jesteście?
-Jak widać, nie chcieliśmy wam przeszkadzać -odezwał się Marek.
-No proszę was, chodźcie tam przygotowaliśmy wszystko i czekamy na wasze zakąski.
-Hehe, co by gdyby nie my -powiedziałam.
-Pewnie umarlibyście z głodu -dokończył Marek.
Usiedliśmy na krzesłach, które przywieźli oboje. Wyjęłam całe wyposażenie i położyłam na niewielkim stoliku. Otwarliśmy sobie napoje, oczywiście Marek musiał przemycić jakieś piwo bez mojej zgody.
-Kochanie mogę? -zapytał mnie.
-No, dobrze ale dziś to wyjątek.
-Oczywiście, podał piwo i Filipowi.
On zapytał o to samo Alę. Ta również się zgodziła. Zaproponowałam Ali, abyśmy przeszły się w stronę jeziora, bez wahania zgodziła się.
-Jak tam u was? -zapytałam.
-Nie mogło być lepiej -odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Oj, to cieszę się bardzo, a jak choroba?
-No jestem pod stałą opieką lekarza, więc nie ma zagrożenia. Biorę specjalne leki no i nie mogę biegać, w ogóle przemęczać się. Ale cieszę się bo Filip to akceptuje, a nawet mnie pilnuje.
-No ma racje, ma dbać o ciebie bo ja się z nim policzę -zaśmiałam się.
Pogadałyśmy dłuższą chwilę, po czym wróciłyśmy do chłopaków. Na zegarku dochodziła już 23, powiedziałyśmy chłopakom, żeby już się powoli zbierać. Kiwając głową zgodzili się. Pozbieraliśmy wszystkie rzeczy i szliśmy w stronę domu. My odprowadziliśmy Filipa i Alę. Droga od nich zajęła nam niecałe 15 minut. W głębi cieszyłam się, że mojej przyjaciółce się układa, tak dobrze jak mi. Weszliśmy do domu, położyliśmy się i zasnęliśmy bardzo szybko.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Bransoletka okrągła srebrna otien... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24