Przyszedl chyba czas na refleksje w temacie "bylam na III stopniu ONŻ".
Drugiego dnia chcialam wyjezdzac, chociaz wiedzialam, ze bym tego nie zrobila.
Nie nastawialam sie na zaden wielki przewrot w moim zyciu, czy obiawienie i - niespodzianka - nic sie takiego nie stalo. Ale okazalo sie ze bez wielkich wzlotow, fruwania 3 metry nad ziemia, czuwan i swieczek mozna poczuc Boga. I to tam gdzie nikt by sie Go nie spodziewal - w Kosciele. Tylko tym z duzej litery.
"Nie moze miec Boga za Ojca ten, kto nie ma Kosciola za Matke"
Mozna powiedziec, ze otworzyly sie oczka na niektore sprawy.
Fenomenalni ludzie, zburzenie uprzedzen i prawdziwa wspolnota.
Jednoczenie sie w walce o ostatnie miejce w konkursie czystosci - udalo sie.
Male, drobne, glupie z pozoru rzeczy, a maja ogromny wplyw na podejscie.
I teraz juz jestem pewna, ze Oaza to jest moje miejsce i moja droga do Szefa.
I znow nie wierze w przypadki, bo potwierdza sie, ze nie istnieja.
14 dnia w Kroscienku kolo figury Niepokalanej zakonczenie podstawowej formacji i szklanki w oczach.
Dobrze, ze to nie koniec, a dopiero poczatek.
Jak przezylam te rekolekcje okaze sie kolo maja.
I mam nadzieje ze tym razem swiadectwo nie skonczy sie na slowach.