Wreszcie piątek. Wyczekany dzień, alleluja. Wos i chemia poszły w krzaki, bo pisaliśmy konkurs z historii^^ tak, wszyscy przejdziemy do drugiego etapu. "Oliwia, co u Ciebie tak pusto? [chwila refleksji] 3, 4, 5. No dobra ;D"
Po szkole krótkim 62 (zbliża ludzi. aż za bardzo) speedem do domu i musiałam się sprężyć, żeby jeszcze ciasto upiec. Zdążyłam^^ W niespełna godzinę. Mówcie mi Juma.
Następnie z powrotem 51 na Stary. Złapałam Zuzz, później dołączyły Ada i Magda. Zostałam rozdziewiczona pod Operą. Hmm...^^ nie będę opisywać wrażeń ;P w New Yorkerze oblężone przebieralnie i ataki apopleksji ochroniarzy. Ada, te spodnie na prawdę były fajne ;] Z Zuzz na kebabie. Ja stawiam, jak zawsze ;P Mam nadzieję, że puszczą mnie na Punky Reggae Live.
Nie chce mi się więcej pisać. Nażarłam się jak świnia i teraz muszę to odleżeć. Upaja mnie myśl, że jutro w końcu będę się mogła wyspać. O niczym innym nie marzę w ciągu ostatnich pięciu dni.
Zdjęcie przedstawia kota. Już go kiedyś dodawałam, aczkolwiek wtedy z innego ujęcia. Dla rozwiania wszelkich wątpliwości (żeby nie powtórzyły się komentarze typu "ale śliczny kotek") TEN KOT JEST MARTWY. Dla rozwiania z kolei wszelkich podejrzeń- to nie ja go zabiłam. Dla rozwiania domysłów- nie zjadłam go po zrobieniu mu zdjęć. Chociaż, gdyby był nieco świeższy, pewnie bym się pokusiła. Tak czy owak, nastęnego dnia już go nie było.
Pozdrawiam Zuzz, Adę, Magdę, ludzi z mojej klasy i jak zawsze innych wszystkich. Zajebiście bez-zawrotnego-dupy weekendu życzę ;]