To miała być popisówa w stylu : "mamy czerwone trampsie!!" :-)
Wydaje się, jakby wycieczka miała być z rok temu, mimo że obrazy sugerują jakby była wczoraj...
Generalizując, wszystko zatacza koło.
Wspomnienia z zeszłego roku szkolnego zlewają się ze wspomnieniami z tego. Jednak wystarczy wejść na lekcję jezyka polskiego (stan: śpiącen z zadatkami na pobudzen) czy niemieckiego (stan: o co kamanen?), czy też religii (stan: gelangweilt und ścianent) aby stwierdzić, że jednak coś uległo zmianie, po czym po wyjściu z klasy nadal zapaść w pewnego rodzaju sen...
Soboty, do cholery!
Ambicja wraz z zapałem odeszły w kąt.
Pewne decyzje tak dalekie, że wydają się być przedawnione...
Wszystko szybuje, leci na złamanie karku.
Nie to co w Krakowie. Tam to jakby czas się zatrzymał i nikt nigdzie się nie spieszy...
Październik nieubłaganie zapukał do moich drzwi, które są tylko imitacją mosiądzu. Bo tak naprawdę są tekturowe.