Chyba to totalne potraktowanie mnie jak śmiecia sprowadziło, zwaliło, uderzyło, roztrzaskało o ziemie.
Najpierw zwodzić, żyć nadzieją, później totalne olanie i na końcu wypowiedzenie z dupy Spierdalaj.
Generalnie nie chce robić z siebie ofiary losu czy tam się użalać nad sobą.. cholernie się tego wstydzę.
Tego wszystkiego co zrobiłam przez Ciebie, próby samobójczej, tych myśli, totalnej głodówie, wycieńczeniu, wyczerpaniu organizmu, tego, że doprowadziłam do sytuacji, w której widziałam w lustrze totalny wrak człowieka, tego że próbowałam alkoholu nie dlatego by się bawić tylko dlatego by pójść spać, każdej wylanej łzy ( a raczej całego oceanu słonych, pełnych bólu, goryczy, smutku, wstrętu łez ).
Nigdy w życiu nie życzyłam komuś tak źle jak Tobie. Złamałam każdą wytyczoną i słusznie zapracowaną zasadę, granicę... Jak można kogoś potraktować w taki sposób? Czy to wszystko to była kurwa miłość? kilka dni wcześniej ' tęsknię, kocham, pragnę, nie mogę bez Ciebie żyć' - z dnia na dzień stało się ciszą, olewaniem, gównem dosłownie gównem. Po co te obiecywanki? ahhh teraz to już szkoda klawiatury.
Wiem jedno - radykalnie muszę zmienić swój charakter, ten jebany, pierdolony charakter.