W natłoku róznych zdarzeń nie można pominąć treningów. Jak do tej pory moja waga stoi, ale w planach jest nieco kilogramów podbić. Co z tego wyjdzie? Okaże się za kilka miesięcy. Udaje mi się jak do tej pory skupić się na tych częściach, na których najbardziej zależało mi, żeby poprawić i widzę efekty. Małymi kroczkami osiągam to, co chciałem osiągnąć i niebawem pozostanie jedynie dopracować detale. W końcu nadejdzie taki dzień, kiedy będzie można powiedzieć, że życie zaczyna się po 40-ce.... w bicepsie. ;)
Pamiętajcie też o treningach, ćwiczeniach etc... nawet, jeśli nie macie w planach osiągnąć jakichś ambitnych rekordów, to warto wyjść na zewnątrz pobiegać, zrobić pompki, przysiady, podciągnąć się na drążku. Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że dobrze przeprowadzony trening dobrze nastraja. Wiadomo, że jak długo się nic nie robiło ze swoim ciałem, wykonanie pierwszego kroku może być rzeczą naprawdę karkołomną, jednak jak złapie się tą zajawkę, ten pęd, to wręcz niesie Cię momentami, żeby pocwiczyć. Organizm duzo zyska, jeśli o nie zadbasz w ten sposób.
W moim wypadku sprawa wygląda tak, że mam priorytety sportowe, bo się udzielam w jednej dyscyplinie i jeżeli mam być naprawdę dobry w tym, co robię, muszę dbać o siebie, choć nie jest łatwo, bo złe licho kusi za rogiem, by czasem pójść na bakier i coś odwalić.
Lecz jak do tej pory trzymam się dobrze i nie odpadam łatwo trenując głównie kondycyjnie i wytrzymałościowo. Wyciskam z siebie naprawdę dużo, jednak pamiętam o mierzeniu sił na zamiary. Pośpiech jest złym doradcą.
Na koniec notki pozwolę sobie życzyć Wam, byście nie rezygnowali ze swoich marzeń, celów i robili to, co jest słuszne.
Sentencja:
"Eat like a horse, sleep like a baby, train like the best... and fuck like a beast" ];->